Translate

niedziela, 9 grudnia 2012

Rozdział 20, cz.3

- Halooo .. Kristen? Obudź się... - słyszę głos. Czuję, że głowa mi zaraz eksploduje. Nie mam siły się podnieść, więc tylko otwieram oczy. Max.
- Co ty tu robisz?.... - udało mi się wydukać.
- Długo nie wracałaś i zacząłem się martwić. Dereck powiedział, że tu jesteś, więc przyszedłem. Masz. Wypij. Pomoże ci z bólem głowy.
- Ale... Co się ze mną stało ? Nic nie pamiętam... - zbieram wszystkie siły i podnoszę się na łokciach.
- To pewnie przez alkohol. Masz troche słabą głowe ..
- Tak.... Pewnie tak...
Max przysuwa się bliżej i pomaga mi się podnieść.
- Dzięki.. - dodaję i wypijam znowu COŚ, czego nie znam. - I przepraszam, że psuję ci imprezę.. - spuszczam wzrok.
- Nawet tak nie mów. Nic nie zepsułaś. Każdy może się gorzej poczuć. Jak chcesz mogę tu z tobą chwile posiedzieć. - mówi Max, patrząc mi głęboko w oczy.
- Dziękuję. - uśmiecham się lekko. Max jest na prawdę w porządku.

Siedzimy w jego pokoju, który stylizacją jest nieco podobny do sypialni Davida - tzn. Max też jedną ścianę przeznaczył na zdjęcia koszykarzy, co nie powinno mnie dziwić.
- Od jak dawna grasz? - pytam.
- W sumie to od zawsze. Już jako chłopiec chodziłem często z tatą na boisko i rozgrywaliśmy taką naszą "lige mistrzów". Taa... Szkoda, że nie mogę czasem wrócić do tego, co było.... - spuszcza wzrok.
- Ej... Max... Wszystko ok ?.. - kładę mu rękę na ramieniu. Nie nastąpiła żadna zmiana. - Możesz mi powiedzieć.... - Max wzdycha ciężko.
- Dobrze. Bo ja.... po prostu chciałbym czasem, żeby wszystko było tak jak kiedyś.... - głos mu drży.
- Czyli jak?
- Chciałbym, żeby mój ojciec dalej żył. Po prostu.
Boże. Nic nie wiedziałam... Niepotrzebnie się dopytywałam.
- Przepraszam... nie wiedziałam..
- Nie. To nic. Z czasem nauczyłem się z tym żyć.... Tylko, że to wraca i ... Dobra. Ej. Nie będę cię przecież zanudzał teraz jakimiś smętami, nie? Po prostu... czasem lubię się wygadać...
- Rozumiem cię. Nawet bardziej niż myślisz, Max. - mówię i przytulam go. Jakby bratnia dusza, podobnie zagubiona na tym świecie, jak ja. Tylko z lepszą maską, ukrywającą jego prawdziwą naturę. Czasem nie poznajemy ludzi wystarczająco dobrze, a wydajemy sądy. Błąd. Czuję, że mamy ze sobą wiele wspólnego. Może moglibyśmy zostać przyjaciółmi?
- Dziękuję, Kristen. - szepcze .
- Nie ma spraw... - przerwa. Max właśnie mnie POCAŁOWAŁ. Jestem w szoku, żeby cokolwiek powiedzieć. Nieśmiały pocałunek przeradza się w coraz bardziej namiętny. Max oplata mnie rękami. Prawą dłonią zaczyna delikatnie ściągać moją bluzkę. Wciąż nie przestając mnie przy tym całować.
- Przestań !!!! - krzyczę wkońcu, ale on mnie nie słucha. - Puść mnie, Max !! - wyrywam się, ale trzyma mnie mocno.
- Kristen, nie bądź taka... Przecież wiem, że ci się podobam. - dodaje z szelmowskim uśmieszkiem.
Nie poznaję go. To nie jest ten sam miły, uprzejmy chłopak. Teraz to mężczyzna, który ma obłęd i żądzę w oczach.
Ściągnął ze mnie koszulkę, mam ochotę umrzeć. Dlaczego on to robi ?....
- Błagam !! - wrzeszczę przez łzy, kiedy widzę, że rozpina sobie spodnie.
- Spokojnie. Zaraz będzie po wszystkim... - mówi, nie spuszczając ze mnie wzroku. - Mówiłem, że to będzie najlepsza noc twojego życia, kochanie... - jego wyrachowany śmiech przepełnia pokój i mnie całą od środka.
Drzwi wejściowe są zamknięte. Rozglądam się nerwowo w poszukiwaniu jakiegoś ratunku..
- Nie uda ci się. - mówi Max, widząc moje zachowanie. - Nie jesteś pierwsza i też nie ostatnia. Nie martw się, dobrze się tobą zaopiekuję, haha !
Złość bierze górę nad strachem.
- Ty cholerny dupku !!!! - wrzeszczę i nacieram na niego. Okładam go pięściami ze wszystkich sił, a on tylko się śmieje. W jednej chwili łapie mnie za oba nadgarstki i przytrzymuje mocno.
- Biedna, mała Kristen...  - mówi z twarzą milimetry od mojej.
- Błagam... - szepczę skrajnie wyczerpana i płacząc osuwam się na ziemię.

Nagle słyszę dźwięk zamka od drzwi. Klamka porusza się i do pokoju wchodzi Agnes. Zatrzymuje się na chwilę w bezruchu, po czym podbiega szybko do mnie.
- Co tu się dzieje ?! - mówi, patrząc wściekłym spojrzeniem na Maxa, po czym pomaga mi wstać. - Nic ci nie jest ?
- N-niee....- dukam.
- Po co tu przyszłaś ? Nie widzisz, że przeszkadzasz? - mówi wyraźnie wkurzony Max, zakładając swoją koszulę.
- Tak, "z pewnością" - warczy do niego Agnes.
- Dobra, skończ. Wychodzę. - odpowiada do Agnes. - To do zobaczenia "kochanie" - mówi i puszcza mi oczko. Brzydzę się nim....

- Ej już dobrze... Nie płacz... - mówi Agnes, kiedy siedzimy na dachu hali, przy której po raz pierwszy zobaczyłam tych wszystkich gangsterów i Davida, walczącego za pieniądze.. Wyszłyśmy tylnym przejściem, żeby nikt nas nie widział. Mam dość swojego życia...
- Ja po prostu.... nie rozumiem.. Dlaczego on to robi ?! Dlaczego właśnie mi ?! Co ja mu zrobiłam ? No co ?!.....
- Już.. Ciii ... - Agnes przutyla mnie mocno. Chociaż ona jest dla mnie teraz wsparciem. - Max ... po prostu taki jest. - wycieram oczy.
- Jaki ? Chamski do szpiku kości ? Egoistyczny ? Wyrahowany ?
- Dla niego nie liczą się uczucia. Ma to po ojcu. Tyle, że teraz wyleciał na Majorkę, a matka sama sobie nie daje rady.
- Co? Ale przecież ojciec Maxa nie żyje.. - mówię zdziwiona, po czym orientuję się w sytuacji i kiwam głową. - Pewnie... Jaka ja byłam głupia ! Uwierzyłam mu.. Myślałam, że on jest chociaż w połowie taki jak ja. Że oboje wiele przeszliśmy. Że możemy być przyjaciółmi. A on to bez wahania wykorzystał....
- Więcej już tego nie zrobi. Zobaczysz. Będzie dobrze, Kristen. - nie mam już odpowiedzi. Słowa Agnes brzmią jak zwykła formułka, którą ktoś nas obdarza, żeby nas pocieszyć. A jednak jest w nich coś szczerego, co sprawia, że pragnę w nie wierzyć.

Siedzimy jeszcze jakiś czas w ciszy. Przestałam już płakać. Teraz tylko oglądam gwiazdy, które lśnią jasno na niebie. Próbuję odczytać z nich wskazówkę - jak dalej żyć, ale żadna nie chce mi pomóc.

****************************************************************************************************************

"Szybko mrugam, żeby powstrzymać napływające do oczu łzy.
- Dlaczego wszystko musi się kiedyś kończyć? - pytam miękko.

- Nasze dni są policzone w księdze żywota (...) - odpowiada cicho (...) - To właśnie nadaje im sens i sprawia, że są takie cenne."

czytasz=komentujesz :D

+ MACIE W PRAWYM GÓRNYM ROGU TAKĄ FAJNĄ ANKIETĘ, WIĘC GŁOSUJCIE ! : )

1 komentarz:

  1. No fajniee. Bardzo ciekawie piszesz.
    Czekam z niecierpliwością na następnego.

    Zapraszam do mnie jest nowy rozdział http://whilelivewereyoungonedirection.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń