Translate

niedziela, 30 września 2012

Rozdział 8

- Pogadamy później, na razie muszę porozmawiać ze Stevenem. Muszę mu wszystko wyjaśnić..
- Po co wgl się z nim zadajesz? Jest żałosny. - zazdrość zżera Davida, widać to.
- Ale zawsze mi pomagał, gdy tego potrzebowałam. Jest moim przyjacielem.
- Przyjacielem?
- Tak.
- Nie widzisz jak się na ciebie patrzy? Jak się zachowuje? I niby jest tylko "przyjacielem", tak? No nie sądzę. - Przewrażliwiony biedak.
- Jest moim przyjacielem i tyle. Dobra. Ej , pogadamy wieczorem, ok? Spóźnię się do szkoły, a obiecałam Camili, że będę. - David patrzy na mnie błagalnym wzrokiem, ale wie, że muszę już iść. Po chwili całuje mnie w policzek i z wolna odchodzi.

- Czego chciał ten idiota? - Zaczynamy iść w stronę szkoły. Steven wygląda jakby w każdej chwili mógł się na kogoś rzucić i zabić.
Biorę głęboki wdech, żeby móc jakoś zacząć... Patrzę na ruchliwą ulicę, udając, że interesuje mnie co się tam dzieje. Nie mogę spojrzeć mu w oczy. Nie mogę... Steven wciąż czeka..
- David nie... To nie była jego wina. - Udało mi się wydukać.
- Co? Jak nie jego wina?
- To nie on napisał ten list.... - Patrzę pod nogi i ukradkiem dostrzegam mocno zaciśnięte pięści Stevena.
- Wierzysz w jego słowa? Po tym wszystkim jesteś w stanie mu ponownie zaufać ? A jeśli David wciąż kłamie, żeby pobawić się twoim kosztem ? - Nie pomyślałam o tym... A przecież i tak może być. Steven na nowo namieszał mi w głowie i nie wiem już w co wierzyć.. Nic już nie wiem.
- Ja...
- Hej Kris ! Hej Stev! Tutaj ! - Camila stoi przed szkołą. - Mamy jeszcze minutę, nie jest źle ! - Camila jeszcze nie wie co się stało ostatniej nocy, i co się stało 15 minut temu. Czuję, że muszę z kimś porozmawiać, bo zwariuję.
- Pogadamy potem, spóźnię się na lekcje . - Mówię w nadziei, że Steven da mi teraz spokój.
- Dobra, ale potem musimy pogadać. Cześć - Steven jak gdyby nigdy nic idzie do kolegów z klasy, stojącymi na boisku. Mają dziś na drugą lekcję.
Podchodzę do Camili .
- Cześć, sory, że się spóźniłam .
- No trochę czekałam, ale to nic. Chodźmy już lepiej ! - Biegniemy do  drzwi. Przez nieuwagę wywalam się na schodach. - Nic ci się nie stało ?
- Nie, wszystko ok. - Czuję, że robię się cała czerwona.. Nic dziwnego - cała szkoła śmieje się ze mnie w tym momencie, brawo.
Wchodzimy do klasy ( spóźnione o 7 minut ) . Pani Adams pisze na tablicy jakieś wzory . Mam nadzieję, że nas nie zauważy. Skradamy się cicho do ławki. Ok, udało się, siedzimy.
- Panny High i Smith zostaną po lekcjach . Zaraz wpiszę wam jeszcze spóźnienie i po jedynce. - Ta kobieta nie potrzebuje oczu, żeby widzieć.
Skoro tak pięknie zaczęłam dzień i już na 100 % dostanę jedynkę, to mogę się wyluzować. Wyciągam z piórnika gumkę do mazania, dzielę na mniejsze części i patrzę na Camilę , uśmiechając się znacząco. Ona zwija 2 kartki papieru i zaczynamy grę.
- Zacznij, proszę - Mówię cicho do Camili, która celuje w wytapirowaną mieszaninę kołtunów, potocznie nazywaną włosami.
Trafia ! Moja krew. Teraz ja . muszę "pokroić" gumkę, ale .. nie. Rzucę całą, ciekawe co się stanie.
Cicho podnoszę się  z ławki i rzucam gumką. Trafia w sam środek "włosów" . Nauczycielka drapie się po głowie, no ale.. Gdzie jest moja gumka? Po chwili drapania, gumka wypada z fryzury pani Adams, a klasa zaczyna się śmiać. Pani Adams wygląda na "lekko" zbulwersowaną całą sytuacją.
Patrzy się prosto na mnie. Ale czemu ?
Aha.
Uświadamiam sobie, że ciągle stoję.
- Panno High pójdzie pani teraz do dyrektora.
- O niczym innym nie marzę .  - Skoro i tak mam przejebane, to czemu nie bawić się dalej.
Wychodzę z sali i śmieję się , bo przecież płakać nie będę. Nie ma powodu. A skoro nie płaczę, to mogę się śmiać. Dziwne? Wiem. No ale taka już jestem.
Pod gabinetem dyrektora na ławce siedzi jakaś grupka osób. Nikogo nie poznaję oprócz Mike'a i Chris'a - szkolnych "chuliganów". Hahaha, raczej pseudo koksów, którzy myślą, że są siłaczami bo okradają gówniarzerię itp.
Siadam na ławce po drugiej stronie. Przez dłuższą chwilę czytam gazetę. Czas ciągnie się strasznie. Wydaje mi się, że całe wieki tu siedzę. Podchodzi do mnie jakaś dziewczyna której nie znam.
- Cześć, jestem Natalie. - Wydaję się miła.
- Kristen High .
- Wiem kim jesteś, wszyscy wiedzą. - Fanka?
- Fajnie . - Nie, jednak nie mam ochoty z nią rozmawiać. Poszłabym już sobie gdzieś.
- Tyle o tobie słyszałam, nie znam cię długo, ale sądzę, że mogłybyśmy zostać najlepszymi przyjaciółkami ! Co ty na to ? - Jakaś psychiczna. Nie da mi szybko spokoju...
- Tak tak na pewno. Wiesz co ? Chce mi się pić. Mogłabyś mi przynieść kawę z automatu ?
- Dobrze , zaraz będę ! - Uff. Na chwilę będzie spokój. Nie chce mi się tu siedzieć, noo ! Pierdole, idę do dyrektora, nie będę dłużej czekać.
Gdy Natalie znika za rogiem korytarza, wstaję i ku zaskoczeniu wszystkich obecnych podchodzę do drzwi gabinetu dyrektora. Patrzą się na mnie jakbym oszalała, ale na prawdę nie chce mi się tu dłużej siedzieć .
- Żegnajcie, może przeżyję - mówię do nich śmiejąc się sama do siebie. Głupia jestem ? Nienormalna? Psychiczna? Może.
Otwieram szybko drzwi. Wchodzę zdecydowanym krokiem. Dyrektor rozmawia z jakimś chłopakiem. Nie obchodzi mnie to, siadam jakby nigdy nic obok niego na krześle , uśmiechając się od ucha do ucha. Wszyscy zdają się być "lekko" zdziwieni moim zachowaniem.
- O co chodzi ? Proszę poczekać na swoją kolej na korytarzu jak wszyscy. - Dyrektor powoli ogarnia sytuację.
- Nie chce mi się dłużej czekać. Śpieszy mi się, a panu nie ? - Chłopak obok zasłania ręką twarz, żeby nie było widać śmiechu.
- To jawny brak kultury z pani strony !
- No bywa. Nie traćmy czasu, pan mi wpisuje ileś tam tych nagan i już mnie nie ma, proste. - Ukradkiem słyszę "Ja jebie" od nieznajomego kolegi. Biedak, musi znosić moją nienormalność.
- Po pierwsze po co pani tu przyszła ? I po drugie, muszę najpierw wiedzieć za co mam pani dać nagany, oprócz jednej za pani niewłaściwe zachowanie w tym momencie.
- Przybywam w pokoju, a dokładniej z pokoju nr 24 , z lekcji pani Adams. Moja gumka do mazania utknęła w jej włosach , a potem z nich wypadła i to cała moja wina.
- Przeszkadzanie na lekcji, obraza nauczyciela.... - Dyrektor zapisuje wszystko.
- No już ? Mogę już sobie iść ?
- Idźcie już oboje, na dzisiaj mam dość wrażeń. - Zapracowany człowiek.
Wychodzę sobie szczęśliwa od dyrektora razem z nowym kolegą, którego nie znam.
- To było piękne ! - Odzywa się przez śmiech. Boże. Nie myślałam, że jestem aż tak zabawna.
- A dziękuję. - Uśmiecham się do niego, patrząc na jego roześmianą twarz. Wydaje mi się znajoma.. - Kristen High , miło cię poznać. - Podaję mu rękę, ale on patrzy na mnie w osłupieniu.
- Kristen High ?!
- Tak, to ja..
- Niemożliwe ! Nie poznajesz mnie ?! - Usiłuję się skupić, ale nie przypominam sobie skąd mogę go znać.
- Jestem Josh Wilson ! - CO ?! Josh Wilson - kolega z podwórka, zanim jeszcze się tu przeprowadziliśmy. Mały Josh, o jaa ! Świat jest mały, nawet nie wiedziałam jak bardzo.
- Josh ! Pamiętam , już teraz pamiętam ! Niemożliwe, że chodzimy do jednej szkoły !
- Hahaha, a jednak ! - Ściskam go przyjaźnie, śmiejąc się ciągle.
- Boże, jak dawno cię nie widziałam. Zmieniłeś się Josh .
- Ty też wyglądasz świetnie. - Josh robi minę i zaczynam się śmiać (znowu) . Jak to dobrze, że czasem dzięki jednej osobie można tak po prostu przestać myśleć.
Zaczynam dźgać Josha po brzuchu, a on patrzy się na mnie jak na idiotkę w stylu "Przecież wiesz, że ja potrafię lepiej" i za chwilę to on dźga mnie. Znowu wybucham śmiechem.
- Musimy wszystko nadrobić, Kris.
- Tak, koniecznie .
Ruszamy z Joshem do wyjścia . Nie chcę dłużej siedzieć w szkole. Nie teraz, kiedy chociaż na chwilę mogę znowu być szczęśliwa.

**********************************************************************************************************************

"I nagle rozumiem, że mam przyjaciół na tej samotnej ścieżce, że czasami miejsca na świecie się nie znajduje, tylko po prostu się je ma w razie potrzeby."

Josh Wilson (18 l.) *NOWY* - dawny przyjaciel Kristen z dzieciństwa, pierwsza "miłość", nie widzieli się 10 lat.



Iron Maiden - Wildest Dreams & Iron Maiden - Can I play With Madness - POLECAM : )

niedziela, 23 września 2012

Rozdział 7

Padam. Dzisiejszy dzień zabił we mnie wszelką chęć do robienia czegokolwiek.
*
TRZASK
*
- Kristie , wszystko w porządku ?  - Upuściłam talerz (pomagałam mamie zmywać) .
- Takk.... ja tylko... jestem zmęczona po szkole. - Nie mam siły nawet żeby sprytnie kłamać..
- Na pewno ? - Mama nie daje za wygraną.
- Tak. Głowa mnie trochę boli...
- Dobrze. Idź, odpocznij trochę, poradzę sobie.
- Dziękuję . - Poszłam do pokoju.

Rzuciłam się na łóżko. Teraz tylko mp3 i.... oczy same mi się zamknęły....

- Eeej ! Halooo . Kris ! Śpisz jeszcze ? - otworzyłam oczy powoli.. Steven.
- Steven ? Co ty tu robisz? - musiałam zasnąć . Ale po co on tu przyszedł?
- Twoja mama mówiła, że jesteś w pokoju bo źle się czujesz. A przyszedłem , bo chciałem Cię przeprosić..
- Przeprosić ?
- Za dzisiaj. Byłem zdenerwowany TYM ....... wybacz, nie chcę się z tobą kłócić.......
- No dobrze... Zapomnijmy o tym.
- Dziękuję...... przy okazji wziąłem dla ciebie pocztę, twoja mama kazała mi ci zanieść jak szedłem na górę.. -Steven podaje mi kopertę. Nie ma żadnego znaczka. Dobra, nie ważne, otwieram.
" Odpierdol się ode mnie, nie chcę mieć z tobą nic wspólnego . Hahaha , ty na prawdę wierzyłaś, że ktoś taki jak ja mógłby się w tobie zakochać ? Żałosna jesteś , nigdy cię nie kochałem. Miłego wieczoru idiotko, David"
- Ja... Ja nie wierzę..... Nie... To nie prawda, to na pewno nie prawda !!! - szok .... po policzkach łzy zaczęły mi spływać strumieniami... - Dlaczego JA ?! Czemu zawsze JA ?!?! .......
- Kris... Co tam pisało?
- Masz ! Przeczytaj sobie, powiedz " a nie mówiłem?" ! - Rzuciłam listem w Stevena , ciągle nie mogę powstrzymać płaczu... Steven przeczytał list , odłożył go na biurko obok i bez słowa przysunął się bliżej, i mnie przytulił....
- Ciiii , ciii , nie płacz. Będzie dobrze. Ciii.
- Jak on mógł.... przecież go kochałam... - znowu wybuchnęłam płaczem i z całej siły przytuliłam Steva.
- Jak chcesz mogę z tobą tu posiedzieć trochę.. - nie komentował TEGO, bez słowa, bez żadnego obraźliwego komentarza. NIC. Odzyskałam w nim przyjaciela.
- Dziękuję ci , ale chcę być teraz sama....
- No.... dobrze. Ale jutro przyjdę po ciebie i odprowadzę cię do szkoły , ok ?
- Ok.
- To do jutra, trzymaj się, Kris. - Steven powoli wstał i wyszedł z pokoju zamykając drzwi. Mama już spała, więc raczej nie słyszała jak płaczę.... Boże, czemu życie jest takie niesprawiedliwe ? Co ja ci takiego zrobiłam ? Nic nie ma sensu........

*********************************************************************************************************************

(walenie w drzwi)
- Jezus Maria, co to ma być do cholery !?... - na pół-śpiąco wstałam i podeszłam do drzwi.Otwieram.
- Kathy !!! Dziecko drogie, a czemmmżżż to nie w szkole jesteś ? Chćmmmy jużżż, zrobiłem śniad ... śniad... śniadaniee ! Chć Kathy ! Śpwaj ze mną !!! - Ojciec, pijany, czuć alkohol na kilometr. Stoi teraz w moich drzwiach podpierając się o ścianę (całym sobą).
- Cichoo !!! Obudzisz mamę !
- JAA ?!?!?! - nie przestanie się drzeć.. Muszę grać na jego zasadach .
- Dobrze, dobrze, będę z tobą śpiewać ale w kuchni , chodźmy !
- W kuchni ?? Aaaaaa, to w takim rzzie dobrze , wypiję sbie taki malutńki kieliszeczek , o taki tyci tyci !
- Ale musimy być cicho, to dostaniesz 2 - zadziałało. Na chwilę był cicho. Ok. Posadziłam go na krześle w kuchni. Położyłam go częściowo na stole, bo zsuwał się na podłogę.
Niech tu sobie poleży trochę, wytrzeźwieje przynajmniej. Która jest godzina? O Boże, 7.30 !!!
*
(pukanie)
*
Pobiegłam do drzwi, otwieram. Steven
- Hej Stev ! Daj mi minutę , już będę gotowa. Sekundę ! - Steven jakby skamieniał. Aha. Przecież mam na sobie jeszcze piżamę . Pięknie.
- O o  ok.. Ładna piżama .
Dobra. Jestem w pokoju. Szybko - t-shirt - leginsy - conversy - torba . OK , mogę iść do szkoły. Mam wszystko ? Mam. Ok, Steven czeka.
Zbiegłam po schodach i dotarłam do drzwi .
- Już jestem (sapanie) , możemy iść !
- Dobrze, spokojnie Kris, oddychaj ! Mogę ci ponieść torebkę, chociaż będę wyglądał jak pedał, no ale.
- Hahahahaha, niee. Steven pozwalam ci nieść moją torebkę....... pedale ! Hahahahaha ! - Nie moge , on mnie normalnie rozwala. Ale to w sumie dobrze. - Podaję Stevenowi torebkę , a on zaczyna mnie łaskotać. Chyba ten pedał go troszkę "wkurzył" , haha.
Ok. Idziemy. Jesteśmy już koło ronda. Śmiejemy z siebie, gadamy co będziemy robić po szkole itp.
- Kris, możesz mi to wytłumaczyć ? Co to ma być ? - Na drodze stanął David... I wszystko wróciło...
- Odpierdol się od niej - Steven staje w mojej obronie.
- Nie z tobą rozmawiam. Idź być tępy gdzie indziej. Kris, czemu nie odzywasz się do mnie? Nie piszesz, nie dzwonisz.. Czemu mnie unikasz? - I jeszcze ma czelność pytać. Zabić to mało.
- Nie pozwalaj sobie ! - Steven zaraz eksploduje
- Steven, zostaw nas. - Postanowiłam dać mu szansę się wytłumaczyć.
- Ale...
- Zostaw. - Steven poszedł ulicę dalej i czekał.
- To wytłumaczysz mi co się dzieje? - Nie wytrzymam dłużej...
- To się dzieje, że tak jakby ze mną zerwałeś przez list, wyśmiałeś, poniżyłeś itp. Co więcej chcesz wiedzieć?
- COO ?? O czym ty mówisz ? Nic ci nie wysyłałem.
- Jak to nie? Mam tą kartkę tutaj. O proszę, poczytaj sobie. - Dałam mu ten list. David ledwo go wziął do ręki i od razu podarł.
- TO NIE MOJE PISMO ! - W sumie.. Nigdy tak na prawdę nie widziałam jak pisze, no poza grafitti na murach, ale to inna rzecz.
- Jak to nie ty to kto ?
- A kto najbardziej chciałby ci teraz dopiec ? - Olśnienie. Ta wywłoka znowu namieszała. Pożałuje tego, przysięgam....
- Czyli .... to nie ty to napisałeś ? To wszystko nieprawda ?..
- Nie. To wszystko kłamstwo. Nadal cię kocham, Kris. - Jestem ciągle w szoku. Wczoraj przepłakałam całą noc.... Znienawidziłam go... A teraz? ... Gdy już wiem, nie umiem się na niego gniewać.. Może to nawet lepiej?
- Przepraszam. Myślałam, że to ty...
- Ale już wiesz, że nie. Nie martw się, teraz już wiesz , a ja przysięgam już po raz drugi, że Alice pożałuje....-Złe na dobre wyszło. Steven ciągle czeka... Muszę mu wszystko wyjaśnić. W końcu on był przy mnie, gdy nie miałam nikogo...

**********************************************************************************************************************

"Takie właśnie jest życie - jedno wielkie kłamstwo. Iluzja, w której wszyscy odwracają wzrok i udają, że nie istnieje nic nieprzyjemnego, nie ma goblinów w ciemnościach, nie ma upiorów w duszy."



piątek, 14 września 2012

Rozdział 6

Dziś mija dokładnie tydzień . Z tej okazji zerwałam się z ostatniej lekcji i poszłam z Camilą do galerii po jakiś prezent.

Już obeszłyśmy z 5 sklepów i weszłyśmy jeszcze do sklepu z butami sportowymi.
- Heej ! Chodź do nas !! - Jezu jak się przestraszyłam ... Camila krzyczała do jakiegoś chłopaka. O ! To Steven !
- Cześć dziewczyny .
- Ej Kris, ja zaraz wracam, tylko muszę zobaczyć na tamte spodnie ! - Camila od lat ciężko choruje na głupotę.
- Gdzie ty tu masz jakieś spodnie ? Jesteśmy w sklepie obuwniczym.
- No tam są ! To ja idę, potem was jakoś znajdę, PAA ! - i Camila pobiegła GDZIEŚ .
- Co to miało być ? Chyba już do reszty zgłupiała, hahaha - zdziwiło mnie zachowanie Cam, ale w końcu został ze mną jeszcze Steven, więc trzeba o czymś gadać.
- Nooo, to było dziwne.. - Steven jakby się zmieszał, nie wiem czemu. - A tak wgl to po co przyszłyście dziś do galerii ? Kończycie za godzinę dopiero. - Cholera.. Jak mam mu TO powiedzieć ?
- A tak sobie. Widziałam promocje w takim jednym sklepie i poszłyśmy kupić spodnie.
- A to fajnie . Ja dopiero przyszedłem. No ale nic, pochwal się lepiej co kupiłaś , haha - Steven patrzył wyczekująco na siatkę z zakupami, którą trzymałam w ręce...
- Yyyy , ale na prawdę to nic takiego...
- No weź, pokaż ! - Steven śmiejąc się, rozchylił siatkę i zaczął się dziwnie na mnie patrzyć..
- Po co ci takie spodnie ? -  Teraz przypomniało mi się, że w tej siatce były spodnie dla Davida...
- Ja...y....
- Kris.
- Tak?
- Czy to dla NIEGO ?
- Niego czyli kogo ?
- No dla Davida ? - SKĄD ON WIEDZIAŁ !? .......
- Ale jak ty...
- Widziałem was wczoraj w parku.. Trudno było nie zauważyć, że nagle dziwnie zaczęliście się LUBIĆ ....
- Dobra... Tak , jestem z Davidem ! Jutro mija tydzień trwania naszego związku i poszłam z Camilą po prezent .
- Czemu wcześniej mi nie powiedziałaś ?
- Nie wiedziałam jak zareagujesz.......
- Mogłaś mi powiedzieć wszystko.... Myślałem, że mi ufasz...
- Steven ja po prostu bałam się, że możesz tego nie zaakceptować...
- Masz rację. Nie akceptuję tego. A ty już na prawdę nie pamiętasz jak ten frajer cię potraktował jakiś czas temu ? Jak całował się z Alice ? Jak wiecznie ci utrudniał życie? To wszystko nagle straciło na znaczeniu ?
- Pamiętam. Pamiętam wszystko, ale...
- Co ale ? On nie zasługuje na ciebie... 
- Ale trzeba iść dalej, a David uratował mi życie. Gdyby nie on, nie wiem co by ze mną było teraz..
-On na ciebie nie zasługuje... Kris ja... wiesz, że chcę dla ciebie jak nejlepiej, bo jestem twoim... przyjacielem...tak wlasnie....
- Wiem. Ale musisz też chociaż próbować mnie zrozumieć. Nic na to nie poradzę, kocham Davida całym sercem i chcę być z nim na zawsze. - Steven wyglądał jak trup. Stał i patrzył na mnie trochę jak na totalną idiotkę z domieszką ... rozczarowania ?
- Sory, ale nie mam już czasu. Muszę iść coś jeszcze załatwić, cześć . - Steven wyszedł z galerii.
Masakra.


*********************************************************************************************************************

"Czasami czegoś szukamy, ale nie jesteśmy gotowi, żeby to znaleźć. Trudno jest podążać prawdziwą ścieżką. Aby ją zobaczyć, musisz chcieć zrzucić skórę jak wąż. Musisz być gotowa zrezygnować z tego, co jest dla ciebie cenne."


Trochę to trwało, ale miałam czas, więc napisałam : )
Nie wiem ile konkretnie będzie jeszcze rozdziałów, ale to na pewno jest dopiero początek : )





środa, 5 września 2012

Rozdział 5

Patrzę na budzik
3.00 AM
Ciągle nie śpię. Nie mogę. Nie da się.
Napiszę smsa do Davida.

Do: David
Hej : * nie śpisz jeszcze?
Od: David
Nie, jakoś nie mogę zasnąć. A Ty czemu nie śpisz? Powinnaś odpoczywać.
Do: David
Wiem, ale też nie mogę zasnąć..
Od: David
Mam pytanie..
Do: David
Tak ?
Od: David
Skoro nie możesz spać, to mógłbym do Ciebie wpaść teraz?
Do: David
Chciałabym, ale drzwi są zamknięte.
Od: David
Nie martw się, dam sobie radę.

O co mu chodziło ? Jak chce wejść przez zamknięte drzwi?
Za chwilę...

- Auć ! - jakiś okrzyk i coś trzasnęło na balkonie, a za chwilę do pokoju wszedł David.
- Myślałam, że zamknęłam drzwi na balkon.. W sumie... to nawet lepiej , że były otwarte.
- Też się cieszę. - David podszedł i usiadł na łóżku obok mnie, pocałował mnie w usta, kocham to uczucie - Jak się czujesz? - zapytał.
- Ciągle ledwo się ruszam, ale już jest lepiej, dziękuję. Dobrze, że mama już spała, bo gdyby mnie taką zobaczyła to dostałaby zawału. - Taka prawda.
- Alice jeszcze tego pożałuje, zobaczysz. Przysięgam.
- Wiem, że to nie najlepsze, ale szczerze cieszyłabym się gdyby dostała za swoje...
- Tak.  - David położył się obok mnie. - Mogę ?
- Pewnie. - Zaczął bawić się moimi włosami.
- Dobra, do rzeczy. Przyszedłem w jakimś celu w końcu.. - zaczynam się go bać. - Nie nie ! Nie bój się , nic ci nie zrobię, Kris ! - odpowiedział widząc moją przestraszoną minę. David wstał i .... uklęknął... - Kristen....Chciałem ci powiedzieć, że bardzo mi się podobasz i pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć, zawsze ci pomogę... Pamiętaj.
- David ja...
- Nie. Teraz ja mówię. - uciął. - Kris, ja... Ja cię kocham. - To do niego niepodobne. Nigdy nie mówił szczerze co czuje, więc czemu miał by tak mówić tym razem ? ... Jednak mimo wszystko , uwierzyłam w te słowa.. A może po prostu z całej siły pragnęłam wierzyć... - Kocham cię całym sercem i mimo, że wcześniej ci dokuczałem , to nie dlatego, że cię nie lubiłem... Po prostu ładnie wyglądasz jak się denerwujesz - uśmiechnął się lekko . - A teraz już wiem, że na prawdę mi na tobie zależy.... Dlatego chciałem cię prosić..
Czy chciałabyś ze mną chodzić ?
Zamarłam. Ale się porobiło. Tak niedawno oczy mnie bolały gdy na niego patrzyłam, a teraz....
W sumie cieszę się, że tak to się potoczyło.
- Tak ! - David nachylił się i pocałował mnie. - Ale muszę przyznać, że nigdy się TEGO nie spodziewałam.
- Haha, ja też nie - zaśmialiśmy się razem, tak ZNOWU xd - Chciałbym ci dać z tej okazji prezent..- David szuka czegoś w kieszeni.
- Nie musiałeś ! No chyba, że to guma do żucia, to możesz dać, haha. - No kurde, CO TAM JEST ?!
- Masz pecha, to nie guma.... Chyba jest w drugiej.. - Szuka TEGO w drugiej kieszeni.. - O mam ! - David wyciąga małe pudełeczko. - Ale niestety będziesz musiała się podnieść.  -  Usiadłam więc na łóżku. - No. A teraz możesz otworzyć, ale pod jednym warunkiem.
- Jakim ?
- Musisz mi ładnie podziękować. - uśmiechnął się łobuzersko, patrząc na mnie wyczekująco.
- No dobra, dobra. - pocałowałam Davida . - Może być ?
- Nie.
- Czemu nie ?
- Nie potrafisz podziękować kochana, nie potrafisz. - znowu się uśmiechnął, a ja znowu go pocałowałam.
- Teraz lepiej ?
- Tak. Nie wiem, czy ci się spodoba, nie znam się , ale chciałbym, żebyś go zawsze miała przy sobie. - Daje mi pudełko, a ja szybko otwieram. Naszyjnik. Złoty. Otwierany. Otwieram więc.. O Boże... Jakie to słodkie.... W naszyjniku są nasze zdjęcia . Z jednej strony ja, z drugiej David, jako takie małe dzieci.
- To jest piękne, nigdy go nie zdejmę, dziękuję. - przytuliłam go najmocniej jak mogłam, nie patrzyłam na ból  od potłuczeń. David z kolei założył mi go na szyję. - Dziękuję David, kocham Cię matole - znowu go przytuliłam.
-  Czyli ci się podoba?
- JEST PIĘKNY. I te zdjęcia... Dziękuję .
- To dobrze i żeby nie było mam taki sam. Zawsze będę go nosił. Będzie mi przypominał o tobie.

Na korytarzu słychać kroki...
- Idź już , mama już musiała wstać.. O Boże ! jest już 6.00  !
- Dobra, odpoczywaj i jeszcze jedno..
- Tak ?
- Pamiętaj, że cię kocham.
- Wiem. Ty też pamiętaj , że ja ciebie też.
- To cześć Kris
- Pa

David wyszedł, a ja jakimś cudem wstałam i poszłam do łazienki przypudrować sińce .
OK.
Jest dobrze, a w każdym razie lepiej niż bez make-upu .
-Cześć skarbie, jak się spało? - mama weszła do pokoju . Dobrze, że moja pidżama to bluzka i długie spodnie.
- A dobrze , zaraz się ubiorę i pójdę już do szkoły .
- Dobrze, miłego dnia, ja idę przygotować jedzenie , bo ojciec tu będzie za jakąś godzinę.
- CO ?! O niee. To w takim razie się pośpieszę.
- Tylko wróć dzisiaj przed 18 , ok ?
- Dobrze.

Ubrałam się i poszłam do szkoły.
1 lekcja - matematyka. Nauczyciel coś tam gada, a ja cięgle oglądam mój naszyjnik , śmiejąc się do siebie.
- Wszystko dobrze Kris ? - Camila o niczym jeszcze nie wie.
- Tak tak, jest dobrze. Bardzo dobrze....
- Kris.. przecież widzę...
- Co ? O czym mówiłaś ?
- No weź, powiedz. Kto to jest?
- Ale że co kto?
- No jak ma na imie twój nowy chłopak?
- A skąd myślisz, że mam wgl jakiegoś?
- No błagam cię. Śmiejesz się cały czas, BEZ POWODU i bawisz sie tym naszyjnikiem. Ej, a tak wgl ską go masz ? Ładny.
- No... Dostałam go od NIEGO.
- Oooo, no weź przestań mnie dręczyć. Powiedz !
- Ale nie spodoba ci się to..
- No dobra, gadaj !
- David.
- Co David?
- No... David to mój chłopak.. - Camila popatrzyła na mnie jak na idiotkę.
- DAVID ?!?!?! - wydarła się na cały głos i cała klasa gapiła się na nas

- O widzę, że pani Smith chciałaby teraz odpowiadać, prosimy.
- Yyyy, ja.... nie znam odpowiedzi, niestety. - będzie pała na dzień dobry
- W takim razie dostajesz jedynkę - wiedziałam.

- Camila, opanuj się ! - ochrzaniłam ją troche
- No ok ok, już będę SPOKOJNA. Ale jakim cudem ty możesz chodzić z NIM ?!
- Od tej bójki z Alice się zaczęło. David mi wtedy pomógł i potem jakoś samo tak wyszło...
Ale nie żałuję
 - Hmm...
- Co ?
- Trudno mi będzie to zaakceptować, ale jakoś spróbuję...
- Dzięki Camila, jesteś prawdziwą przyjaciółką.
- Tylko nie wiem , co na to Steven...
- Steven? A co on ma do tego?
- Bo...
- No mów wreszcie !
- Steven chyba się w tobie zakochał...
- CO ?! Nieee. Steven jest dla mnie jak starszy brat, to przyjaciel,ale nikt więcej.
- Ty tak myślisz, ale on chyba myśli inaczej..
- Będę musiała z nim o tym pogadać, ale nie dzisiaj, za bardzo się cieszę i nie potrafię póki co normalnie rozmawiać , wybacz.
- Haha , rozumiem.

- To może pani High powie jak rozwiązać to równanie ?
- Yyy... raczej nie panie Evans, ponieważ nie za bardzo ciekawi mnie ta lekcja.
- Oh tak ? To może pani wyjdzie, nikogo na siłę nie trzymam.
- Bardzo chętnie, dziękuję . - Wstałam i szłam do drzwi. Przed wyjściem odwróciłam się. Kwadratowe oczy połowy klasy , ah jak ja to kocham. To do zobaczenia kiedyś tam cieniasy. - To na razie Camila , przyjdz potem . TO NA TYLE, ŻEGNAM PANA SERDECZNIE ! - i wyszłam.

*******************************************************************************************************************

„Każde zakończenie stanowi początek czegoś nowego.”




poniedziałek, 3 września 2012

Rozdział 4

Sobota .
Spałam jak zabita, dopóki mama nie przyszła mnie obudzić, gdzieś tak o 2.40 PM .
Mama wyszła z pokoju,a ja popatrzyłam na telefon.

3 połączenie nieodebrane od Alice...
+ wiadomość :
Od Alice :
Hej Kris : ) czemu nie odbierasz telefonu? Czemu wgl nie gadasz ze mną w szkole, nie piszesz, nie dzwonisz... O co chodzi ???

Nie miałam ochoty nic odpisywać tej szmacie, ale potem stwierdziłam, że też mogłabym się nią pobawić..

Do Alice:
Siemasz. : D A sorry, że nie odpisywałam, ani nic, ale nie miałam hajsu wgl , a wczoraj miałam wyciszony tel.
A dzisiaj mogłybyśmy się spotkać , w skateparku o czwartej ?
Od Alice: No jasne, będę na pewno : )

Świetnie. Zabawa trwa. A potem wygarnę tej idiotce co o niej myślę.
Poszłam teraz na śniadanie, potem szybko ogarnęłam włosy i przebrałam się.
OK.
Jeszcze mam 10 minut, więc spokojnie dojdę do skateparku.

Już jestem. Widzę Alice brzy bocznym wejściu, koło barierek. Wydaje się być taka wesoła.. Hm...
No w każdym razie niedługo się to zmieni.

Podchodzę do Alice:
- Hej Kris ! - moja nienawiść narasta, zaraz wybuchnę...
- Cześć Al . Jak tam u ciebie ?
- A bardzo dobrze, a jak u..
- No chyba dobrze. Skoro całujesz się z moim wrogiem to musi być na pewno dobrze, wręcz wspaniale, nieprawdaż ?  Ty szmato.
- Co ? O co ci wgl cho...
- David , "kochana" , o niego mi chodzi.
- Ale ską..
- Myślałaś, że się nie dowiem ? Hahaha, dobre.. Żałosna jesteś po prostu
i tak jeszcze ci powiem, choć pewnie już wiesz, że
JESTEŚ TOTALNYM ZEREM, ZWYKŁĄ SZMATĄ, DWULICOWĄ SUKĄ !!!
Ale pewnie o tym wiesz , czy może nie ? - cały skatepark patrzył na nas, z lekkim zdziwieniem i trochę jakby z gotowością zadzwonienia po policję w każdej chwili.
- Spierdalaj Kris .
- I nawzajem szmato.
- Sama jesteś szmatą !
- Taa ? To zaraz się przekonamy! - Nie wytrzymałam już. Rzuciłam się na Alice i powaliłam ją na ziemię.
Tarzałyśmy się , szarpałyśmy za włosy, drapałyśmy gdzie się dało paznokciami, a teraz Alice mnie nawet ugryzła i to dość boleśnie,
- Auć ! - kurde, to bolało.- Teraz już wiem jaka naprawdę jesteś ! Steven miał rację od samego początku co do ciebie !
- Hahaha, nie obchodzi mnie Steven, Camila i ty też idiotko ! - Alice chwyciła mnie za ręce i przybiła swoim ciężarem do ziemi, kolanami wciskając mi się w brzuch. Robiło mi się już słabo... Zamroczenie .
Potem widziałam tylko jak Alice wstała i zaczęła mnie kopać po nogach, brzuchu, gdzie się dało i oczy zamknęły mi się mimowolnie, zemdlałam.
___________________________________________________________________________________

Obudziłam się w jakimś łóżku. Gdy otworzyłam oczy zobaczyłam pokój. Ciemnobrązowy pokój. Na ścianach wisiały plakaty znanych amerykańskich koszykarzy, a na dywanie przy łóżku leżał pies..
Zaraz zaraz... To Macho ! Ej.... Niee.. Skąd.. A jednak tak...
JESTEM W POKOJU DAVIDA.
Chciałam się podnieść z łóżka , ale nie mogłam.. Wszystko mnie strasznie bolało.
Teraz zorientowałam się też, że nie mam na sobie swoich ubrań, tylko jakąś ogromną koszulę ..
ale nie mam na sobie STANIKA... to jest chore !
Teraz do pokoju wszedł David z opatrunkami i szklanką wody. Nie wiem czemu, ale od razu cała zakryłam się kołdrą, aż pod szyję.
- Jak się czujesz ? - spytał
- Źle . - szczerość bez granic, cała ja.
- To niedobrze, będę musiał się tobą dłużej zajmować - zaśmiał się z lekka, ale nie wyczułam w tym żadnej złośliwości tym razem.
- Ile ja już tu jestem?
- Kilka godzin. Zobaczyłem jak Alice cię kopie, a ty leżysz nieprzytomna na ziemi, więc opierdoliłem ją równo za to, co ci zrobiła, sprawdziłem , czy oddychasz i gdy już wiedziałem , że żyjesz, zaniosłem cię tutaj, przebrałem , opatrzyłem i położyłem na swoim łóżku, żebyś odpoczęła.
- A czemu ja.... nie mam stanika ?! - musiałam wiedzieć .
- Jak miałem ci odkazić i zabezpieczyć ranę na plecach przez stanik? - uff. A więc nie jest aż taki straszny, przynajmniej nie jest pedofilem.
- No... racja. Dzięki wielkie David... Ale to nie znaczy , że już cię lubię czy coś !
- I nie myśl, że ja cie polubiłem. Prędzej byłby koniec świata !
Chciałam się go spytać o te ustawki, ale nie wiedziałam jak..
- David czy ty.... - zaczęłam jakoś, ale nie potrafiłam skończyć..
- No co?
- yy...
- No mów w końcu !
- CZY TY WALCZYSZ W USTAWKACH ?! - powiedziałam na jednym wydechu .
- CO ?! Musiało ci sie chyba coś pomylić, hahaha. - Sztuczność w jego śmiechu była wyczuwalna na kilometr.
- Widziałam cię wczoraj.... Nie musisz kłamać.
- Co ty tam robiłaś?
- Nie ważne, powiedz mi... Czemu to robisz ?
- Nie twoja sprawa.
- Nikomu nie powiem. Zresztą ani Camili ani Stevena nie ciekawi za bardzo twoje życie, więc..
- Przysięgasz, że będziesz cicho?
- Przysięgam.
- Więc dobrze. Jak sama wiesz u mnie sie nie przelewa, zawsze na coś brakuje.. Albo na jedzenie, albo na książki... różnie. A poza tym chcę mieć kasę na ciuchy dla siebie i dla Samanty. Nie chcę, żeby w szkole się z niej śmiali, że jest biedna..
- Rozumiem. Nikomu nie powiem, nie bój się o to. Trochę źle cię oceniłam.. Doceniam to, co robisz dla siostry.. Ale i tak cię nie znoszę !!!
- I nawzajem . A tak w ogóle to muszę ci powiedzieć, że z tą posiniaczoną twarzą wyglądasz tysiąc razy lepiej niż normalnie.
- Hahahahaha , no dzięki wiesz ! - nie wiem czemu, ale rozśmieszyło mnie to xd
- Nie ma za co, potrafię komplementować , wiem , jestem boski , haha
Znowu zaśmiałam się . David nie wydawał mi się w tedy taki okropny. Mogę powiedzieć, że wręcz zaczynałam go lubić...
- Ty ? Boski ? Hahahahha, coś ci się pomyliło chyba.
- Dobra, żarty żartami, ale teraz musisz to wypić.
- Co to jest?
- Lekarstwo. A potem zmienię ci bandaże.
- Ale..
- Chcesz wydobrzeć ?
- No tak..
- To nie masz nic do gadania, a teraz pij.
- Dzięki. - wzięłam od niego szklankę wody i wypiłam lekarstwo. Smakowało wstrętnie, ale skoro miało mi pomóc to musiałam przymknąć na to oko. David wziął ode mnie szklankę i usiadł na łóżku przy mnie.
- Jeśli mam ci pomóc, musisz zciągnąć z siebie tą pościel. - Zorientowałam się, że dalej zakrywam się kołdrą.
- No tak.. - niechętnie odsłoniłam pościel . David zaczął podnosić mi bluzkę...
- Czekaj. Sama to zrobię. - Podniosłam bluzkę do piersi, tak , żebym mogła się zakryć rękami, a nie wyglądało by to dziwnie. Popatrzyłam na brzuch... Masakra. Alice musiała mnie nieźle skopać.. Całe szczęście, że zemdlałam.
- Aua !!!! - cholernie boli..
- Przepraszam, ale muszę nałożyć ci tą maść, żeby się zagoiło.
- Ja wiem, tylko strasznie boli..
- Wytrzymasz jakoś. - Zacisnęłam zęby i jakoś wytrzymałam. Potem David przysunął się bliżej i zaczął zakładać nowe bandaże. Robił to bardzo dokładnie i delikatnie, żeby mnie więcej nigdzie nie urazić.
- Nie za mocno? - spytał gdy musiał już zawiązać końce, patrząc mi prosto w oczy.
- Niee, jest idealnie, dziękuję - musiałam mu spojrzeć  w oczy, nie dało się inaczej.
- Spoko. - Cały czas patrzyłam na jego twarz i zdałam sobie sprawę, że ma w sobie coś takiego, co przyciąga. Miał idealne usta, nos, takie duże brązowe oczy. Nawet wcześniej nie zauważyłam , że są brązowe. Nie był aż taki paskudny, jak mi się wcześniej wydawało. - Ej !  Wszystko ok ? Tak się mi przyglądasz. Podobam ci się ? - obudziłam się. Ale na to pytanie nie wiedziałam co odpowiedzieć. Chciałabym szybko powiedzieć coś w stylu " kompletnie już zgłupiałeś? Oczywiście , że nie " , ale coś w środku mnie od tego powstrzymywało...- Haaaaloo , Kris, żyjesz ?
- A tak tak, wszystko ok , nie wiem jak ci dziękować David... Okazałeś się inny niż myślałam.
- To, że ci czasem podokuczam nie znaczy, że jestem złym człowiekiem, Kris. - Popatrzył się na mnie , a ja na niego . Nasze spojrzenia się spotkały i chciałam dalej patrzeć w te hipnotyzujące oczy...
- Jeszcze raz ci ogromnie dziękuję za pomoc, te bandaże, za pożyczenie bluzki - nie wiedziałam już co mówić, więc zaczęłam się powtarzać.
- Jeszcze raz mówię NIE MA SPRAWY , a co do bluzki to nawet ci pasuje. Tak. Z pewnością pasuje.
Ładnie ci w moich ciuchach . -Zaśmiał się i uśmiechnął do mnie lekko.
- Kiedyś ci się odwdzięczę .
- Czemu kiedyś ? Możesz się odwdzięczyć już teraz. - David uśmiechnął się łobuzersko i przysunął się do mnie bliżej, między nami było może 20, 25 cm odległości.. Poczułam, że obejmuje mnie w pasie prawą ręką, a lewą odgarnia mi włosy za ucho. I te oczy. Te piękne brązowe oczy. - Tak. Na pewno możesz mi pięknie podziękować, wiem to - szepnął i pocałował mnie i przytulił do siebie delikatnie, żeby mnie nie bolało.
To było niby kilka sekund, ale dla mnie to była wieczność. Powinnam była jakoś zareagować, sprzeciwić się, powiedzieć  "oszalałeś ?!" .... ale nie chciałam.
-David ja..
- Przepraszam. Nie powinienem tak..
- Nie.
- Co?
- Wszystko jest ok, nic się nie stało. To było... miłe.
- Obiecuję, że więcej już tego nie zrobię. Chwila słabości..
- Oh tak ? - i tym razem ja pocałowałam go. Widać , że był tym zaskoczony , ale w końcu ja lubię zaskakiwać. David ma w sobie to coś, co sprawia, że mam ochotę przebywać z nim jak najdłużej.
"Kto się czubi, ten się lubi" , coś w tym jest.

Potem popatrzyłam na Davida. Uśmiechał się . Ale nie tak jak zawsze, nie złośliwie, nie..  W tym uśmiechu było coś słodkiego, miłego..

- No no.. Muszę przyznać, że dziękować to ty umiesz - oboje zaczęliśmy się śmiać.

- Też tak myślę. Jeszcze raz dziękuję, a teraz muszę już wracać do domu.
- Odprowadzę cię, sama doszłabyś tam jutro albo i wcale.- znowu zaczęliśmy się śmiać.
- Dobrze, więc chodźmy. - uszliśmy kawałek ( ja podpierając się o Davida ) , ale David nagle zatrzymał się i powiedział:
- Nie no. To nie ma sensu.
- O co cho.. - David wziął mnie nagle na ręce . - Czemu mnie niesiesz?
- Tak jest mi wygodniej, ale musisz trochę zrzucić , bo następnym razem urwiesz mi ręce. -zaśmiał się, a ja za nim.
- Specjalnie przytyję, zobaczysz, haha . - doszliśmy już pod drzwi do mojego mieszkania.- Dziękuję - powiedziałam .
- To ja dziękuję, Kris  - David znów mnie pocałował. - Śpij dobrze i pamiętaj , żeby na siebie uważać.
- Dobrze, dziękuję ci za wszystko.

Weszłam do pokoju i rzuciłam się na łóżko , śmiejąc się sama do siebie. Jakie to życie jest dziwne.
Człowiek, którego nie znosiłam okazał się być prawdziwym przyjacielem.. A może nawet kimś więcej?
Czas pokaże. Kolejna bezsenna noc, zbyt się cieszę, żeby spać.

***************************************************************************************************************

„Nie da się nigdy nikogo poznać do końca. Dlatego jest to jedna z najbardziej przerażających rzeczy-przyjmowanie kogoś na wiarę i nadzieja, że on przyjmie nas tak samo.Jest to stan równowagi tak chwiejnej,że aż dziw, iż w ogóle się na to decydujemy. A mimo to...”

Samanta Turner (10l.) - siostra Davida Turnera. Uwielbia rysować. Zawsze marzyła, żeby nauczyć się tańczyć, jednak jej rodziny nie stać na lekcje. Mimo braku pieniędzy w rodzinie, dziewczynka jest szczęśliwa.




Rozdział 3

Nie spałam w ogóle. Myślałam ciągle o wczorajszej kłótni i o mamie.. Jak ona to potrafi znosić już tyle czasu... Zaraz będzie dzwonek na koniec ostatniej lekcji . Camila wyjechała gdzieś do jakiejś kuzynki , a Alice i Steva cały dzień nie było w szkole, bo po co. 30 ..... 20.... 10 ...
- PRZERWA ! -  zadarliśmy się wszyscy. Chociaż jedna dobra wiadomość na dzisiaj.
Wybiegłam przed szkołę , nareszcie wolność . Nie chciałam szybko wracać do domu , więc poszłam się powłóczyć po mieście. Jestem już przy skate parku . W sumie.. mam czas, popatrzę sobie, może przyszli jacyś nowi ludzie. Ok. Siedzę na samym tyle koło rampy . Ej no chwila. Czy tam nie stoi czasem David ?Tak to na pewno on, stoi z Macho przy jakichś kolesiach.Wyglądają jakby dopiero co wyszli z więzienia.Jeden z nich daje coś Davidowi, ale nie widzę co dokładnie... Pierwszy raz  widzę tych fagasów na oczy i nie ma tam nikogo z kumpli Davida, dziwne. O kurde patrzy się w moją stronę, błagam , żeby mnie nie zauważył , proszę, proszę , proszę ! Koło mnie leżała jakaś gazeta. Wzięłam ją szybko i zasłoniłam twarz, udając , że czytam.
Za chwilę podniosłam wzrok.. David dalej tam jest, ale tym razem stoi do mnie tyłem, uff. Już zbierałam się do mojej   "spektakularnej ucieczki" , kiedy zobaczyłam , że podbiegła do nich jakaś dziewczyna. Zaraz zaraz. TO ALICE ! CZEMU ONA SIE ZADAJE Z TYM DUPKIEM ?! David podchodzi do niej, powiedział jej coś na ucho, a ona się śmieje. Jakim cudem , ja się pytam , o co cho...
Zamarłam...
W tym momencie Alice zaczęła całować Davida. Widać , że on nie ma nic przeciwko. Jak ona może. Przecież wie, że go nie cierpię . Czemu ona mi to robi ? Już nic nie rozumiem.......
- Cześć Kris ! - ktoś złapał mnie gwałtownie za rękę, myślałam , że umrę na zawał. Okazało się , że to był Steven.
- Hej Stev, ale mnie wystraszyłeś . Mów trochę ciszej.
- Czemu?
- Patrz tam... - pokazałam wzorkiem na Davida i Alice , czekając na reakcję Stevena.
- No David całuje się z jakąś laską i co z tego ?
- TO PRZECIEŻ JEST ALICE !!!
Steven nagle odwrócił wzrok, drapiąc się przy tym po karku.
- Może pójdziemy do kina? - Zaskoczyło mnie to.  A poza tym Steven nie patrzył mi w oczy....
- Co? Jak ty w ogóle możesz w takiej chwili Wiedziałeś, a mimo to nie powiedziałeś mi o tym !
- Noooo...
- Wiedziałeś .
- Dobra , wiedziałem, ale nie chciałem ci mówić, żebyś nie pobiła Alice albo coś. Zawsze wydawała mi się podejrzana , a teraz masz tylko potwierdzenie tego, że jest zwykłą szmatą. Nie zasługuje na twoją przyjaźń.
- Rozumiem. Chciałeś oszczędzić mi bólu, stresu.... Dziękuję ci Steve - nie wiem czemu , ale mimowolnie pocałowałam go w policzek... Jednak potem zrobiło mi się jakoś głupio... Natychmiast spuściłam wzrok i czuję , że się strasznie czerwienię.Oby Stev tego nie widział...
- Nic się nie stało Kris - Steven wziął moją twarz w dłonie  tak, że nie mogłam nie patrzeć mu w oczy.Ma piękne brązowe oczy . Czuję jakby przeszywały mnie całą, znały prawdę o mnie, wiedziały wszystko.
Steven powoli przyciągnął mnie do siebie, tuląc mocno. Zdałam sobie wtedy sprawę, że czuję się bezpieczna. - Nie martw się Kris, masz jeszcze mnie i Camilę. Będzie lepiej , uwierz w to, tak jak ja wierzę w ciebie.
Podniosłam głowę wyżej i wyszeptałam mu do ucha tylko jedno słowo:
-Dziękuję. - Nic więcej nie byłam w stanie powiedzieć, Steven mnie zaskoczył tym wszystkim... a jednak podobało mi się to. Odwróciłam się na chwilę. David z Alice szli w naszą stronę .. - Muszę już iść , jeszcze raz dziękuję , dziękuję za wszystko....
- Nie ma sprawy , zawsze możesz na mnie liczyć, pamiętaj o tym Kris. Może spotkamy się jeszcze wieczorem ?
- Yyy - Byli coraz bliżej ! - Dobrze, dobrze, ale na prawdę muszę już iść, to do wieczora, cześć.
Schowałam się za krzakiem już za skateparkiem i miałam już iść , kiedy zobaczyłam jak David ma ogromnego sińca na twarzy, a  pod rękawem bluzy chowa gips ( stał tuż obok wyjścia ze skateparku, a Alice poszła drugą stroną ).  Gdy już sobie poszedł, zaczęłam szybko iść w stronę domu, przez drogę słuchając rapu..

 i nagle napad miliona myśli naraz .
____________________________________________________________________________________

Ojca dziś nie było w domu  na szczęście . Musiał gdzieś wyjechać w "sprawach biznesowych" jak powiedziała mi mama.Przyznam, że ucieszyło mnie to trochę.
Wieczorem zjadłam kolację i poszłam do pokoju.
Włączyłam kompa, klikam, żeby wejść w internet i.....
NIC.
OD - ŁĄ - CZO - NY !
Ja pierdole nooo ! Zapewne sprawka ojca. Dobra, skoro tak ma być to niech będzie, nie będę się tym w ogóle martwiła. NIE OBCHODZI MNIE TO ! Nie dam mu satysfakcji, niee.

WWW !
WWW !

O sms. Steven.

Od : Steve : )
Hej Kris : D , wyjdź na balkon.

Yyyy , nie wiem o co mu chodzi , ale ok.
Otwieram drzwi , już stoję na balkonie. Nikogo nie ma.
- Psst ! Tutaj ! - Steven siedzi na schodach pomiędzy moim balkonem a balkonem sąsiadów z góry. ( od tyłu kamienicy, balkony połączone są schodami )
- Hej Stev. Nie musiałeś tu wchodzić, zeszłabym przecież .
- Chciałem ci zrobić niespodziankę Kris , ale dobra, nie traćmy czasu, Camila na nas czeka na dole.
- Camila ? Przecież miała być u kuzynki..
- Tak, ale wróciła wcześniej, dokładnie 3 godziny temu jak się dowiedziałem i chciała się koniecznie z tobą zobaczyć, więc pomyślałem, że zrobię ci niespodziankę. - Boże, Stev jest taki kochany. Od razu zrobiło mi się lepiej.
- Aaaa ! Dziękuję, dziękuję , dziękuję !! - przytuliłam Steva z całej siły i jeszcze raz mu podziękowałam. Kurczę, zapowiada się ciekawy wieczór.

Gdy zeszliśmy na sam dół, pod kamienicą czekała już Camila. Boże , nie było jej kilka godzin, a wydawało mi się, jakbyśmy się nie widziały co najmniej rok.
- Kris !! - Camila zaczęła biec do mnie a ja do niej. Wpadłyśmy w siebie jak opętane , ale nie mogłam się nacieszyć, że widzę ją znowu.
- Camila tak bardzo tęskniłam !
- Ja też !
- Ej ej a ja? - Steven podbiegł do nas i zaczął nas łaskotać. Śmiałam się do łez, mam straszne łaskotki.
- Przestań już , hahahahaha ! - nie wytrzymam chyba, hahaha.
- To gdzie idziemy ? - spytałam wkońcu
- Chodźmy tam gdzie były te ruiny dawnej hali . Możemy porobić nowe zdjęcia, wzięłam aparat - Hmm, kuszące. W sumie dawno nie byłam na sesji.
- Okey, świetny pomysł , chodźmy !
- YAY. Będę sławnym modelem, haha - Steven czasami mnie rozwala xd

Doszliśmy już na miejsce, porobiłyśmy sobie takie śmieszne fotki ; śmieszne , bo Steven na każdym robił jakąś rozwalającą pozę albo minę. Hahaha, jak dobrze mi z tymi odjebańcami. Chciałabym, żeby te chwile nigdy się nie kończyły.
Nagle jakiś krzyk, jakby komuś rękę ucięto czy coś...
- Słyszeliście to ? - spytałam.
- No... Dochodzi ze starego boiska za chalą.
- Sprawdźmy co się dzieje. - pomysł Camili, ale ja w sumie też chciałam wiedzieć..
- Nie puszczę was same ! Czekajcie ! - Steven zawsze gotowy do pomocy.

Stoimy za jakimś dachem który się już zupełnie zapadł przez te wszystkie lata, ale przynajmniej stanowi niezłą osłonę. Ciągle słychać krzyki . Wychyliłam się ostrożnie .
Boże..
Ustawki. Ale nie byle jakie ustawki. Było już ciemno, ale przy boisku były latarnie, więc było nawet dobrze widać. Walczyli różni ludzie, od ( tak na oko ) 14 , 15 latków do 25, 30 latkow . Nie znoszę takich akcji.
Obok boiska był stolik, przy którym siedział jakiś koleś przyjmujący zakłady. Stolik był jakieś 20 metrów od nas. Podszedł tam jakiś gość , wypychając wszystkich z przodu , aż dotarł do stolika. "500 funtów na Davida"
CO?! Niee, to nie może chodzić o tego palanta, niee.
Zza rogu boiska wyszedł David.... Nie miał koszylki i dopiero teraz mogłam zobaczyć, że wszędzie miał siniaki i gdzie niegdzie rany , niektóre jeszcze nie zagojone. To wyglądało strasznie... W tym momencie zrobiło mi się go żal.. Nie wiem czemu.

TRYYYYN !
TRYYYYN !

- O kurde, Alice dzwoni ! (odrzuciłam połączenie) 

-Eeee kto tam jest ?! - zadarł się jeden z tamtych typów.
- SZYBKO , SZYBKO !!!! -  Camila krzyknęła i zaczęliśmy biec ile sił w nogach. Nie patrzyliśmy gdzie biegniemy , tylko cały czas przed siebie ...  Cały czas słyszałam kroki i krzyki za nami. Serce waliło mi jak oszalałe, bałam się strasznie... Jeszcze tylko parę metrów.... 
Już.
Udało się.
Schowaliśmy się w hali. Widziałam jak ci wściekli faceci przebiegali koło nas i gdy już nikogo nie było, wyszliśmy . 
- Ja piernicze, nie czuje w ogóle nóg ! - Camila dyszy
- Ważne, że w ogóle udało nam się uciec - Steven stara się ogarnąć sytuację.
- Widzieliśćie GO ? Tam był David.... - nie mogłam się powstrzymać.
- W sumie nie ma sie co dziwić, po nim można się wszystkiego spodziewać. - Camila miała rację i nie wiem czemu trudno mi było w to wierzyć mimo wszystko.
- Okey, wracajmy już lepiej, bo zaraz wrócą. - opanowanie Steva jest nie do pojęcia.
- Dobrze - odpowiedziałyśmy razem z Camilą, często nam się to zdarza.
__________________________________________________________________

Weszłam przez balkon, mama już spała na pewno,  a poza tym nie chciałam dostać opieprzu . 
Czuję, że znowu nie zasnę. Nie ma się co dziwić, dzisiejszy dzień mnie wykończył psychicznie i fizycznie.

******************************************************************************************************************

„Mówią, że diabeł tkwi w szczegółach. To samo można powiedzieć o prawdzie. Odrzuć szczegóły, zostaw samo sedno i możesz na nim ukrzyżować każdego.”


niedziela, 2 września 2012

Rozdział 2

Czwartek, 8.10 AM . Znowu się spóźniłam, haha. Widzę , że Camila i Alice stoją za szkołą , więc raczej nie idą już na lekcję. Camila zaczęła mi machać, ok, zrobię sobie kolejny dzień urlopu , haha : D Idę do nich.
- Hej Kris , co tam ? A teraz mów mi tu zaraz co z tym psem ? Skąd on sie wziął u ciebie wgl. Rodzice są na urlopie teraz i pojechali gdzieś z tym psem , więc spoko. No ale ok, MÓW. - Camila , jak zawsze pogadana .
- Yyy, nie jestem w temacie chyba, o co chodzi ? - Alice jak zawsze musi dorzucić swoje 5 groszy.
- David podrzucił mi psa. Wiem tyle , że go dzisiaj nie ma i raczej nie miał go z kim zostawić lub po prostu znowu chciał mnie zdenerwować  i po raz kolejny mu się udało . Zabiję go , jutro już nie żyje. Dzięki Camila, że wgl chciałaś mi pomóc, jesteś kochana .
- Nie ma sprawy . Ej to dzisiaj nie idziemy chyba na lekcje co ?
- No. Może skoczymy po Stevena do skateparku i potem do galeri na cappuccino z marcepanem ? - Alice poprawiła mi tym humor.
- No jasne, chodźmy.
___________________________________________________________________________________

Już ze Stevenem weszłyśmy do galerii . Oczywiście chciałam po raz 12712872763 przejechać się na ruchomych schodach (co ci ludzie musieli sobie o mnie myśleć) i gdy już byłam na samej górze , zauważyłam kolegę Davida wychodzącego ze sklepu sportowego. Widziałam , że na kogoś czekał. Byłam ciekawa , więc schowałam się za kanapą przy kawiarni i patrzyłam co się będzie działo. Alex przywołał kogoś ręką , jednak nikt nie przyszedł.  Popatrzyłam w dół. Camila , Alice i Steven weszli do jakiegoś sklepu , więc miałam trochę czasu.Teraz usłyszałam krzyk Alexa : "David chodź już kurwa !"
Niee, to niemożliwe, nie. Nie możliwe żeby ten kretyn zostawił mi psa bo chciał iść do galerii . Wróciłby przecież za 2,3 godziny do domu , a pies by przecież nie zginął. O co tu wgl chodzi ? Dziwne.
Zobaczyłam jak wkurzony łagodnie mówiąc Alex wychodzi ze sklepu i nagle włącza się alarm. Alex biegnie , ominął kawiarnie, ale na szczęście mnie nie zauważył. David wychodzi ze sklepu ,więc korzystając z okazji podbiegłam do niego , żeby to wszystko wyjaśnić.

- Co ty sobie wyobrażasz idioto ?! - byłam wściekła na niego za to co zrobił .
- O cześć Kris. Jak tam Macho? Nie wystraszyłaś go swoim wyglądem ? Hahaha.
- Powiedz mi lepiej , czemu zostawiasz go u mnie, jak chciałeś tylko pójść to galerii i potem najwyżej na jakieś piwo czy szluga ? Pies by nie zginął za 2 godziny.
- Nie twój interes złotko i nie denerwuj się tak, bo ci coś pęknie . Ale dobrze, mogę ci powiedzieć, skoro tak cię to ciekawi. Mam wieczorem sprawy na mieście. Szczęśliwa skarbie ?
- NIGDY WIĘCEJ NIE MÓW DO MNIE SKARBIE , DEBILU. I wcale mnie twoje życie nie ciekawi , po prostu chciałam wiedzieć z jakiego powodu komplikujesz mi życie "kotku" .
- Oj nie bądź taka zasadnicza skarbie, po prostu ci życie urozmaicam, to chyba dobrze , nie ?
- Dobrze by było , gdybyś już zszedł mi z oczu .
- A WIĘC ŻEGNAJ KOCHANA KRISTEN !!!!! (robi ukłon , jak służący przed królową) - i w tym momencie cała galeria patrzyła na nas. Nie mogłam tam dłużej zostać.
- Cichooo !! Kompletnie zgłupiałeś ?! Ludzie się patrzą . . . Myśl troche.. Idę stąd . Twój pies jest u Camili , jakby coś ; żyje i ma się dobrze .

Założyłam kaptur i wybiegłam na tylne schody, żeby już się na mnie nie gapili , a David stał dalej w tym samym miejscu i machał mi , krzycząc coś do mnie, ale nie słuchałam. Myślałam tylko o tym , żeby jak najszybciej stamtąd wyjść.
__________________________________________________________________________________

- Cześć mamo ! - krzyknęłam wchodząc do domu.
- Cześć kochanie, jak było w szkole ?
- Dobrze. - źle się czuję, gdy muszę ją oszukiwać, ale dzięki temu ma mniej zmartwień... - Jest tata w domu?
- Tak, przyjechał wczoraj, siedzi w salonie, ogląda mecz. Mogłabyś zanieść mu te piwa? - nie znoszę, kiedy mama mu usługuje .
- Dobrze , daj, zaniosę. Na pewno się ucieszy.
Wzięłam te piwa i weszłam do salonu. Ojciec siedział rozłożony w fotelu , zapatrzony w mecz.
- Cześć tato - chciałam jakoś zacząć.
- O Kathy, już po szkole ?
- Mam na imię Kristen , nie Kathy...
- A no tak tak.  Daj mi piwa dziecko. A i podaj mi pilota .
- Sam możesz go wziąć. Nic nie robisz, w niczym nie pomagasz, tylko leżysz i masz wszystko w dupie.
- Nie pyskuj smarkulo ! Jesteś tak samo tępa jak twoja matka ! Zero pożytku . A teraz DAWAJ MI TO PIWO !!!
- Chcesz piwo ? To idź do sklepu i kup nowe, bo to jest niedobre . - wkurzyłam się i wylałam oba piwa przez okno. Biedne kwiatki, no ale cel uświęca środki.
- Coś ty narobiła !? O nieee, tak nie będzie. Masz szlaban do odwołania ! Zero telefony, komputera i zakaz na wyjścia ze znajomymi, TYLKO I WYŁĄCZNIE SZKOŁA !
- To niesprawiedliwe !!! Jesteś okropny !
- Lepiej przestań , bo dostaniesz !
- Nie wiem po co mama za ciebie wychodziła, tylko niszczysz nam życie.
- Wynoś sie !

Wybiegłam z pokoju najszybciej jak to możliwe, mijając po drodze mame , która niosła ojcu obiad.
Na pewno słyszała naszą kłótnię, ale jak zwykle nic nie powie, bo nie sprzeciwi się ojcu.
Taa. Piękne pozory udanego życia, a w domu co.....
Dobiegłam do pokoju , zamknęłam drzwi na klucz i mimowolnie zaczęłam płakać. Nienawidzę tego czegoś , nazywanego przez ludzi "wrażliwością" , chciałabym być wściekła, zła, urażona, a czuję tylko rozpacz.... nad losem moim i mamy ....  Chcę wierzyć w coś czego nie ma.

**********************************************************************************************************************
„Nikt nie pyta, jak się czuję czy jak sobie radzę. Nie mogłabym ich mniej obchodzić. My, dziewczęta, jesteśmy tylko lustrami, istniejemy jedynie po to, by ukazywać ich obraz, takimi, jakimi chcą się widzieć. Jesteśmy jak puste naczynia, wypłukane z własnych emocji, potrzeb i opinii, czekające, aby je napełnić letnią wodą pełnej wdzięku uległości.”


sobota, 1 września 2012

Rozdział 1

Piiii .. ! Piiii .. ! Piiii .. !
Oczywiście mój kochany budzik działa bez zarzutu ..
- Nie chce mi sie znowu iść do tej durnej szko... Zaraz. Która godzina ?
Popatrzyłam na budzik. 4.00 AM .
-Ale o co cho...
Podniosłam się z łóżka i poczułam wiatr. Oczywiście nie zamknęłam wczoraj okna. Brawo.
-Znowu ten idiota . Boże, czemu zawsze JA .?!
Wiedziałam już , że to na pewno był David . Ten palant chyba nigdy nie śpi. Miło.
Skoro już nie śpię, postanowiłam jednak wstać i zamknąć to cholerne okno.
Gdy podeszłam bliżej na parapecie znalazłam karteczkę:
"I jak się spało Kris ? Hahaha . Uważaj na łazienkę"
To było tylko potwierdzenie wizyty Davida , ale o co mu chodziło z tą łazienką ?
-Idioci, wszędzie idioci.
Dobra nie ważne. Zamknęłam okno i poszłam pościelić łóżko , ale gdy przechodziłam koło łazienki usłyszałam ciche "ciałczenie". Zaświeciłam światło w pokoju i dopiero teraz zauważyłam , że na fotelu obok okna leżała smycz. Dziwne. Pomyślę nad tym później. Teraz podeszłam i ostrożnie otworzyłam drzwi łazienki. Na dywaniku przy drzwiach leżał sobie "mały" pies. Lablador. Znieruchomiałam , brakło mi słów.Pies z kolei wydawał się być uradowany całą sytuacją, bo wstał i zaczął lizać mnie po dłoni , merdając przy tym ogonem. Gdy odzyskałam świadomość , spróbowałam go pogłaskać . Potem drugi raz i trzeci , i zorientowałam się , że pies mimo, że jest ogromny , zachowywał się jak mały szczeniak, nie był w ogóle groźny. Mimo to zdenerwowałam się tym "prezentem" . Poszłam obejrzeć smycz i jeszcze raz przeczytałam karteczkę . Znalazłam na niej jeszcze taki drobniuteńki napis na samym dole :
"odwróć kartkę"
Odwróciłam więc , a tam pisało:
"Wabi się Macho (czyt. Maczo) , popilnujesz go dzisiaj bo nie ma mnie cały dzień . Mam nadzieję, że nie zrobisz mu krzywdy. Hahaha"
Była już 4.30 AM , taty nie ma, a mama wstanie o 6.00 . Wzięłam szybko telefon i zadzwoniłam do Camili.
-Halo ? - nie wiem kto to , jakiś dziwny głos.
-Camila to ty?
-No a kto , kurde, po co ty do mnie dzwonisz w srodku nocy ? (ziewa) . Dobra , lepiej już mów , bo musisz mieć jakiś powód.
-Pamiętasz jak kiedyś mówiłaś , że chciałabyś mieć psa?
-Co? No tak, ale co to ma do rzeczy?
-Bo... Potrzebuję kogoś, żeby zajął się psem na dzisiaj, a wiem , że twoi rodzice by się zgodzili , więc....
-No dobra pogadam z nimi , ale RANO , bo teraz śpią. Powiedz mi jeszcze jedno, SKĄD  TY MASZ W OGÓLE PSA ?!
-Nie jest mój, opowiem ci w szkole, muszę już kończyć, nie chcę obudzić mamy.Dzięki , że się zgodziłaś, kocham cie, paa .
- Nie ma sprawy , wiesz, że zawsze ci pomogę , papa.
Uff. Dzięki Bogu , że mam kogoś takiego jak Camila.Dobra.Z tym debilem rozmówię się jutro ,
a teraz pójdę zrobić mamie śniadanie,chociaż z tego ją odciążę i zaraz potem
idę zanieść psa do Camili. Zapowiada się "ciekawy" dzień.
*******************************************************************************************************************
„Rzeczy nie są dobre ani złe same z siebie. Stają się takie przez to, co z nimi robimy.”

Siema siema : D
Wasze opinie na temat TEGO  i pomysły , które mogłabym później wykorzystać piszcie w komentarzach , z góry dziękuję : )









Prolog & Bohaterowie

Bohaterowie :


Kristen High (17 l.) - córka Susan i Gregory'ego , buntowniczka, marzycielka, skrywa swoją wrażliwość pod maską odważnej ,  nie bojącej się ryzyka dziewczyny . Imponuje wszystkim swoją czasem zbyt dosadną szczerością , ogromną pewnością siebie i niewyparzonym językiem . W szkole uważana za czarującą , a niedostępną , a także modną . Jedna z najpopularniejszych dziewczyn w szkole . 
Jej przyjaciele,  Camila, Alice  i Steven są dla niej bardzo ważni i nie raz pomagali jej w trudnych chwilach.


Gregory High (42 l.) - mąż Susan, ojciec Kristen . Pracuje jako dyrektor finansowy , interesuje się także wędkarstwem , piłką nożną; lubi spotykać się ze znajomymi z branży . Często wyjeżdża w sprawach biznesowych , rzadko bywa w domu. Ma prawie zerowy kontakt z córką , a z żoną często nie potrafi się porozumieć, często wybuchają kłótnie .


Susan High (39 l.) - żona Gregory'ego , mama Kristen . Pracuje jako bibliotekarka w szkole Kristen. Po pracy wraca od razu do domu by się wszystkim zająć , przygotować jedzenie itp. Jest jej ciężko, ponieważ mąż rzadko bywa w domu , a jak już jest to w niczym nie pomaga, więc wszystko jest na głowie Susan. Kobieta ledwo daje sobie radę, ale nie przestaje wierzyć , że kiedyś będzie lepiej.


Camila Smith (17 l.) - najlepsza przyjaciółka Kristen, spokojna, miła, dobrze się uczy, marzycielka, zna Kristen od przedszkola, przyjaźnią się ponad 10 lat, ufają sobie bezgranicznie.


Alice Williams (18 l.) - przyjaciółka Kristen i Camili , artystka, sprytna, nie zawsze jest fair w tym co robi , mówi .Skrycie zazdrości Kristen popularności i udanego życia, gdyż sama nie ma rodziców, jest wychowywana przez wujostwo . Spiskuje, jak wygrać z Kristen .


Steven Robinson (18 l.) - przyjaciel Kristen i Camili ( Alice wydaje mu się podejrzana ) , 
lubi jeździć na desce , ma świetne poczucie humoru, można na nim polegać . 


David Turner (19 l.) - sąsiad rodziny High (mieszka piętro niżej), 
razem z kolegami dokucza Kristen, 
uważa to za świetną zabawę , bo dziewczyna zawsze się denerwuje . Szkolny łobuz, robi co mu się podoba , przez co imponuje reszcie uczniów. Bije się za pieniądze , przez co ma pieniądze na fajne ciuchy, jednak nikt o tym nie wie . Nie mówi otwarcie o tym co czuje, zgrywa cwaniaka, chce być doceniony przez otoczenie, jednak wszystko się kiedyś zmienia.......

i inni .

Niby normalne życie, normalni rodzice, normalni przyjaciele, normalna szkoła.. 
Wszystko jest tak jak być powinno, a jednak nie jest...
Rutyna...
Nienawidzę tego słowa, denerwuje mnie okropnie. Nie sądziłam że kiedyś to powiem, ale jednak tak ... 
MAM DOŚĆ SWOJEGO CHOLERNEGO ŻYCIA ! Nic się nie układa, nic nie ma sensu... Może to przez "wiek dojrzewania" ? Tsaa. Potrzebuję czegoś nowego, jeszcze nie wiem dokładnie czego, ale wiem , że kiedyś to znajdę ........


„Ale przebaczenie... Trzymam się tego niewielkiego okruchu nadziei i tulę go mocno, pamiętając, że w każdym z nas mieszka dobro i zło, światło i ciemność, sztuka i ból, wybór i żal, okrucieństwo i poświęcenie. Każdy z nas jest swoim własnym chiaroscuro, własnym kawałkiem iluzji, która stara się przerodzić w coś konkretnego, coś realnego.” - Libba Bray

*********************************************************************************
Zaczynam pisać, oby się wam spodobało ; ) , za kilka dni może będę już miała 1 rozdział , oby .
Opinię zostawiam Wam .  :  )