Translate

wtorek, 27 listopada 2012

Rozdział 20, cz.2

~Kristen~

- Hej, jestem Dereck, miło cię poznać. Max dużo o tobie mówił.
- Naprawdę?.... - czuję, że robię się cała czerwona.
- To pewnie ! Cieszę się, że przyszłaś. Na pewno nie pożałujesz. - Dereck olśniewa swoimi idealnie białymi zębami.
Boże, nie wierzę, że właśnie poznałam DERECKA WALKERA !!!!!!! 
- To może coś do picia? - pyta Dereck
- Ok, poproszę.
- Spoko, zaraz ci przyniosę. Ej Josh, weź na chwilę mnie zastąp . Zaraz wrócę.
- Ok. - odpowiada Josh, a Dereck idzie do kuchni.
Siadam na ogromnej czarnej kanapie w głębi salonu i oglądam wszystko dookoła.
- Hej ! Ty jesteś Kristen High, prawda? - jakaś dziewczyna przysiada się do mnie. Jest bardzo ładna - ma długie czarne włosy i fiołkowe oczy, które rozświetlają jej jasną twarz. Ubrana jest w białą, koronkową mini sukienkę, a na nogach botki. Uśmiecha się do mnie przyjaźnie. Wydaje się być w porządku.
- Cześć. Tak... to ja. A skąd to wiesz? - pytam.
- Josh powiedział, że przyjdziesz i opisał mi ciebie z wyglądu. Mówił, że jesteś spoko i że musisz koniecznie poznać chociaż część z nas.
- Z nas ? ...
- Tak. Bo widzisz - wszyscy tu mamy wspólną pasję - koszykówka. Choć może ja sama nie mam teraz dresów na sobie, to i tak kocham grać. Wspieramy drużynę Maxa. Trenujemy razem. Przeważnie w nocy, bo wtedy jest chłodno i przyjemnie, a poza tym boisko jest zawsze wolne. No... prawie zawsze...
- Co masz na myśli?
- Czasami naszą miejscówkę zajmują ulicznicy. No wiesz - walki, ustawki itp. - przypomniała mi się przeszłość Davida.... musiał walczyć, żeby pomóc sobie i siostrze. To smutne, że jedni mają wszystko i pragną wciąż więcej, a inni całe życie muszą walczyć o swoje szczęście. Chciałabym, żeby ON był tu ze mną... - Haloooo ! Słuchasz mnie wgl ?  - dziewczyna patrzy na mnie wyraźnie zdziwiona.
- Tak....... Zamyśliłam się poprostu... - wbijam wzrok w kieliszek po szampanie powitalnym.
- Ej. Wrzuć na luz , dziewczyno ! Przyszłaś tu żeby się bawić a nie użalać wkońcu, nie ? Josh prosił, żebym cię zapoznała z tutejszym składem i dotrzymam słowa. A tak wgl jestem Agnes. - wyciąga do mnie dłoń a ja ją przyjmuję. Przywróciła mnie na ziemię... i dobrze. Mam dobre przeczucia co do dzisiejszej nocy.
- Siema siema, wracam już do was drogie panie .  - Dereck rzuca się na kanapę i odgradza mnie od Agnes.
- Jakby coś, jestem przy basenie . - mówi i odchodzi.
- Zawsze tak działam na kobiety - wszystkie się przy mnie peszą. Co zrobić, taki los przystojniaka, nie ? - Dereck rozśmiesza mnie tym wyznaniem. Czuję się już wyluzowana i swobodna, choć wciąż nie znam wszystkich. - Masz. Mam nadzieję, że ci posmakuje . - mówi i podaje mi kieliszek .
- Pachnie jak Cherry . - zauważam.
- Bo to jest Cherry i trochę mojej fantazji kulinarnej .  - Dereck uśmiecha się  i jeszcze bardziej rozwala na kanapie.
- Dziękuję. - mówię. Dostrzegam, że Dereck cały czas się na mnie patrzy.... jakby nie mógł się ruszyć, dopóki nie wypiję. - Nie miałeś iść na konsolę? - poddaję mu pomysł.
- Ok ok, już sobie idę ! - udaje obrażonego i odchodzi, a ja wypijam TO COŚ.
Hmmm... całkiem dobre, ale jednak nie do końca dla mnie.
Przy konsoli stoi Josh, troszkę "pod wpływem" jak widać. Jak można się upić na początku imprezy ? Dobra. Trzeba będzie go pilnować, bo zatacza się nieco... W ostatniej chwili Dereck go łapie i wyprowadza na zewnątrz.
- Co ty idioto odpierdzielasz ?! - drze się na Josha.
- No co... miałem ci pomóc ? To pomagam. Luzz bracie..
- Jesteś nalany w chuj , zostań tu i nie wracaj na konsolę ! Rozumiesz ?! - Dereck wygląda jakby zaraz miał zabić Josha.
- No ok ok.. - mówi Josh i kładzie się na leżaku przy basenie. Pięknie.

Wychodzę na pole i idę w stronę basenu. Agnes tańczy z jakimś ciemnoskórym facetem z afro. Śmiesznie razem wyglądają, ale po ich spojrzeniach widzę, że mają się ku sobie. Po chwili przytulanka się kończy i przestają grać.
- Kristen choć tu do nas ! - Agnes drze się do mnie, a ja podchodzę niepewnie. Agnes w jednej chwili zabiera mikrofon i wdrapuje się na stół.
- To nasza nowa przyjaciółka - Kristen High - znajoma Josha ze starych lat i Maxa . Powitajmy ją jak każdego nowego tutaj ! - O co chodzi ?!
Podchodzi do mnie dwóch kolesi , przewyższających mnie wzrostem o półtorej głowy. Łapią mnie i podnoszą.
- Niee !!! - drę się, gdy widzę, że niosą mnie nad basen. Normalnie nie miałabym nic przeciwko, GDYBY BYŁ LIPIEC, A NIE LISTOPAD !
- Spokojnie ! Każdy z nas to przeszedł, nie masz się czego bać ! - słowa Agnes wcale nie pomagają. - Panowie ! Na trzy ! .. Raz .... Dwa....... Trzy !!!!

*PLUSK*

Wpadam w taflę wody. MA-SA-KRA !!! Szybko wypływam na wierzch i przecieram oczy. Patrzę. Spodziewam się śmiechów, drwin....  a tu ? Brawa. Wszyscy nad basenem biją mi.... brawa. Pierwszy raz uczestniczę w czymś TAKIM. W każdym razie cieszę się, że ta ceremonia dobiegła końca.
- Jesteś teraz jedną z nas, haha ! - Agnes wyciąga mnie z wody. Cała drżę.....
Podchodzą do mnie teraz wszyscy i rozmawiają ze mną. Niektórzy są dziećmy lekarzy, prawników, inni rodziną słynnych sportowców itp. Poznałam : Elenę, Jacob'a, Ericę, Sama, Conrada, Stephanie, Carmen, Dorin i resztę.
- Idź może lepiej się przebrać. W pokoju Maxa powinny być jakieś ciuchy - mówi Dereck, który też obserwował moją "ceremonię".
- Ok, dzięki. - mówię i wchodzę z powrotem do willi.

Idę po schodach, które zdają się nie mieć końca.
- Jest tu kto ? - pytam, wchodząc do pokoju Maxa, jak poinstruował mnie Dereck. Drzwi były uchylone...
Cisza.
Nagle poczułam się słabo... Siadam na łóżku. Moja głowa.... Nie wiem co mi jest... Czuję, jakbym miała zemdleć... Opadam bezwładnie na łóżko. Nie mogę się ruszyć ! Co się ze mną dzieje ?! Powoli powieki mi się zamykają.. Ostatnią rzeczą, którą widzę jest jakaś zamazana postać wchodząca do pokoju i zamykająca za sobą drzwi... Nie wiem kto to.. Nic nie wiem.... Odpływam zupełnie..
Ciemność.

****************************************************************************************************************
TO BE CONTINUED ..........

Dereck Walker (21 l.) - słynny Dj w dzielnicy gdzie mieszka Kristen. Cieszy się dużą popularnością, znajomy Maxa.















Agnes Stone (18 l.) - Dziewczyna Josha, jednak Kris o tym nie wie. Uwielbia koszykówkę . Dusza towarzystwa, otwarta, szczera, zawsze mówi to, co myśli.














niedziela, 25 listopada 2012

LIEBER AWARD PO RAZ 2 i 3 : )

Uprzejmie dziękuję za nominację od http://foreveryoung-ornever.blogspot.com/ i http://directiongirls19.blogspot.com.

Ale pokolei - najpierw http://foreveryoung-ornever.blogspot.com/.


1. Zespół - SYSTEM OF A DOWN *.* , piosenkARZe - Serj Tankian, Mikael Akerfeldt, Steve Harris
2. SOAD nie LUBIĘ, tylko KOCHAM . Dlaczego? Bo śpiewają o CZYMŚ, a nie jak teraz ciągle wychodzą jakieś płytkie popowe piosenki. Dla mnie muzyka musi mieć sens (oprócz takiej na dyskotekach, no bo wiadomo, że chodzi tylko o fajne brzmienie i rytm). Przesłanie jest najważniejsze, dlatego choć słucham praktycznie wszystkiego - najbardziej uwielbiam metal i rock.
3. Szczęście - stan, kiedy wydaje ci się, że masz już wszystko.
4. Zależy od sytuacji .
5. Chyba nie mam.
6. Nie. Jestem w fazie spełniania ; ) . Co z tego wyniknie ? Czas pokaże.
7. Do Nowego Jorku i Londynu *.* . Poczuć ten klimat,  choć na chwilę żyć w mieście, które nigdy nie zasypia.
8. Zaczęłabym się modlić.
9. Nie mogłabym wybrać - zbyt trudne ultimatum.
10. Myślę, że raczej dobre, bo podciągnęłam się np. z biologi, która kiedyś była dla mnie czarną magią, z fizyki też. Tak że jest dobrze i może być jeszcze lepiej, jak się postaram ; )
11. Mój kuzyn poznał swoją teraźniejszą żonę w Zakopanym. Dzieliło ich kilkadziesiąt kilometrów, ale kochali się prawdziwie i ta miłość przetrwała. To chyba o czymś świadczy.

Teraz http://directiongirls19.blogspot.com.

1. Nie powiem : x
2. Teraz zmienił mi się nieco gust. No ale w każdym razie : chciałabym, żeby był wyższy ode mnie tak z 10 cm, miał ciemne, brązowe oczy i włosy (raczej krótkie, albo do ramion) mogą być loki (loczki są wg mnie słodkie< 3) , szerokie ramiona . Ubranie : wszystko tylko nie DRES , nie może być JP na 100% czy coś takiego. Chciałabym, żeby lubił tą samą lub zbliżoną muzykę, co ja. Jeśli chodzi o charakter - na 1 miejscu stawiam POCZUCIE HUMORU ! No. Musi szanować dziewczyny, więc odpada mówienie o JAKIEJKOLWIEK kobiecie, że jest np. kurwą, dziwką itp. Stawiam jeszcze na szczerość, odwagę, lojalność i żeby nie wstydził się siebie i nie bał się wyluzować (np. mógł zatańczyć na dyskotece, choćby nie umiał, ale żeby się dobrze bawić). 
3. Ostatnio nie, bo jakoś czasu brak : x
4. książki
5. Nie wiem. Moim zdaniem nie jest strasznie źle, ale śpiewam sb np. pod prysznicem czy coś xd 
6. CHEMIA i teraz tez fizyka przez nauczycielke nowa -.-
7. Titanic , Faceci w butach
8. Widziałam ich kilka razy w necie tylko i jakoś nie przepadam specjalnie. Ale jeśli już wybierać spośród nich to obstawiam Malika 
9. hehehehehe - NIE MAM : )
10. Znam aż 1 ich piosenkę xd nie wiem. są mi obojętni
11. Nic. 


+ nie chce mi sie nikogo nominowac - raz to zrobilam i wiecej blogow na razie do nominacji nie znalazlam, wiec SORY : )

Rozdział 20 , cz. 1

- Że co ?! - David jest trochę podminowany
- No dzisiaj.....
- Ale ja dzisiaj nie mogę !
- Dlaczego ?
- Bo mam trening...
- Karate?
- Tak ! Właśnie tak.
- Kurcze, to szkoda, myślałam, że pójdziemy....  - David patrzy na mnie i po jakimś czasie wzdycha głęboko.
- To, że ja nie idę, nie znaczy, że ty nie możesz - mówi już spokojniej .
- Bez ciebie to nie to samo. Obiecałam Maxowi, że będziemy.... Ale jak nie, to mogę pójść z tobą na to karate, może się czegoś nauczę ! Haha ! - śmieję się i poklepuję Davida po ramieniu. On wydaje się, jakby speszony.
- Coś nie tak? - pytam.
- Niee, skąd... po prostu uważam, że nudziłabyś się tam ze mną.... Idź na imprezę beze mnie. Następnym razem pójdę z tobą, obiecuję. A teraz wybacz, idę na karate - mówi i całuje mnie w czoło, po czym szybko odchodzi. To było dziwne..

Jest dokładnie 9.30 PM. O tej porze na karate? .... Odganiam szybko moje przewrażliwione myśli i przerzucam się na totalny chill out. Widzę Josha przechodzącego przez przejście.
- Hej Josh ! - Krzyczę i macham mu z daleka. Zaczyna biec w moją stronę.
- No hej . Niespodziewałem się, że cię tu spotkam. - trochę dyszy. Nadzwyczaj fajnie dziś wygląda. Nie wiem. Zrobił coś z włosami? A może to ciuchy? Nie wiem. W każdym razie wygląda świetnie.
- Idziesz może do Maxa teraz? - pytam w nadziei, że nie pójdę sama .
- Za chwilę, bo jeszcze miałem iść po coś do picia . Jak chcesz to chodź ze mną. Poszlibyśmy jeszcze na kawę, bo zimno strasznie. - uśmiecha się, a ja czuję jak po plecach przeleciał mi dreszcz,drżę .
- Ok. Chodźmy. - mówię szybko i pocieram dłonią o dłoń w nadziei, że będzie mi od tego cieplej.
- Masz. Cała się trzęsiesz. - mówi Josh i daje mi swoją czarną, skórzaną kurtkę.
- Dzięki. Zamarzam poprostu ! - śmiejemy się, a ja zakładam kurtkę. Jest mi teraz o wiele cieplej.

- Mmmm, pyszna ! - mówię, a Josh nagle wybucha śmiechem. - Coś nie tak?
- Masz piękne wąsy.... hahaha ! - biorę chusteczkę i szybko ścieram moje "wąsy" z kawy.
Właśnie skończyłam pić moją super ekstra kawę. W każdym razie była na prawdę przepyszna - najlepsza, jaką do tej pory piłam. Muszę tu kiedyść przyjść z Mary, spodobałoby jej się.
- To co, idziemy? - mówię.
- No ok. - wstajemy, ubieramy się i wychodzimy na mróz rozgrzani.
- Będzie fajnie, zobaczysz - dodaje Josh i uśmiecha się tajemniczo. Nigdy się tak nie uśmiechał. Było w tym coś miłego i jednocześnie .... coś peszącego"?". Staram się uśmiechnąć i podnoszę wzrok. Przeszywa mnie spojrzeniem na wylot - szybko przekręcam głowę i patrzę na kolorowe światła, prześwitujące zza budynków   . Widać skrawek ogromnego domu i basenu. Słyszę muzykę.
- To willa Maxa. - mówi Josh, widząc moje zaciekawienie.
Jestem w szoku. MAX MIESZKA W WILLI ?! Nic o tym nie mówił. Może bał się, że się speszę i nie przyjdę? W sumie... tak by pewnie było.
- O ja.... - ups ! Powiedziałam to na głos ?! Josh śmieje się z mojego zdziwienia.
- Mówiłem, że będzie fajnie. - dodaje, gdy stoimy przy furtce.
Zaniemówiłam. To jest po prostu coś pięknego -cała willa oświetlona lampkami w różnych kolorach, lokaje roznoszący kieliszki szampana i przekąski dla gości.  I ten basen - prawie jak pół parku. Magia.
Za ogrodzeniem mija nas grupka dziewczyn.
- Heej Josh! - chichoczą do niego. Są ubrane jak (łagodnie mówiąc) panie spod latarni. Josh w jednym momencie robi się czerwony jak burak i tylko uśmiecha się do nich.
- Nie zadzwoniłeś ostatnio .... coś się stało? - odzywa się jakaś wytapirowana blondynka w obcisłej, krótkiej, różowej sukience i czarnych wysokich szpilkach. Podchodzi do bramy, przy której stoimy.
- Dziś mi już nie uciekniesz... - mówi prawie szeptem, bawiąc się włosami Josha. Zachowuje się, jakby mnie tu w ogóle nie było. Chciałabym już wejść i zacząć się bawić.
- Tak tak.... - mówi Josh, a dziewczyna odchodzi .
Potem dostrzegam tłumy ludzi nad basenem - tańczą, śpiewają. NIKOGO NIE ZNAM !
Boże, odwagi.
Max jest pewnie częścią tzw. "śmietanki towarzyskiej" - to by wszystko tłumaczyło. W mojej szkole wszyscy mnie znają, ale teraz to ja nie znam nikogo z tych wszystkich ludzi.
Dobra Kristen ! To twój wielki dzień ! NIE ZEPSUJ TEGO . Właśnie teraz możesz się wybić. Pierwsze wrażenie jest najważniejsz - to twoja jedyna szansa !
Biorę głęboki wdech i zamykam oczy. Ok. Dam radę.

- Siema Josh ! - Max podchodzi do nas z szampanem w ręce. - Oo . Cześć Kristen. Cieszę się, że jednak przyszłaś. - dodaje.
- Tak.. nie wiedziałam tylko, że ty TAK mieszkasz...
- Nie chciałem ci wcześnej mówić, bo pewnie byś nie przyszła, ale teraz już nie ma odwrotu ! Zobaczysz - to będzie najlepsza noc twojego życia ! - mówiąc to patrzy na mnie wyczekująco i uśmiecha się łobuzersko. Czuję się jakoś dziwnie... Dobra. Nie myślę o tym. Mam się dobrze bawić i tak będzie !
- Macie. Smacznego. - Max podaje nam szapmana. - To za imprezę!
- Za imprezę ! - mówimy równo z Joshem i wypijamy kieliszek.
- Pyszny. - mówię.
- To dopiero początek. - mówi Max i znowu uśmiecha się w sposób, który nie mogę nazwać.
Wchodzimy do środka.


- Hej Dereck ! Zaopiekujesz się naszymi goścmi ? - MAX ROZMAWIA Z DERECKIEM WALKEREM !!! NIE WIERZĘ ! To najlepszy Dj w tej dzielnicy, o jaa... Poszli gdzieś na bok, tak, że nie słyszę ich rozmowy, więc rozmawiam z Joshem.

~Max~

- Hej Dereck ! Zaopiekujesz się naszymi goścmi ? - pytam i ściskamy sobie dłonie.
- Siema. Spoko, jeśli przedstawisz mi swoją nową "koleżankę" - Dereck szturcha mnie łokciem i puszcza oko.
- Nie masz co liczyć, zajęta... Ale to się niedługo zmieni. - uśmiecham się znacząco.
- Haha, rozumiem... Czyli dla pani coś mocnego , nie?
- Przecież wiesz. Obiecałem jej już, że to będzie najlepsza noc jej życia. I dotrzymam słowa...
- Zaraz namówię moją nową koleżankę na czystą - zobaczymy, czy ma mocną głowę, haha !To powodzenia stary !
- Dzięki .
Dereck na chwilę idzie ogarnąć konsolę.  Taa. Dziś kolejny sprawdzian, czy nie wyszłem z wprawy.       Zdam na 6+ , haha.

***********************************************************************************************************

TO BE CONTINUED ...........

DZIĘKUJĘ !

! PRZEKROCZONY 1.000 !

A więc w tym poście pragnę uprzejmie podziękować 

WSZYSTKIM ODWIEDZAJĄCYM 
CZYTAJĄCYM 
MOJEGO 
WSPANIAŁEGO (HEHE) 
BLOGA ! : )



+ dziś nowy roz. :D

poniedziałek, 19 listopada 2012

Rozdział 19

~Kristen~
Pod sądem spotykamy Camilę i Stevena. Nie ukrywam, że jestem zdziwiona ich obecnością.
- Hej Kris. Jak się trzymasz? - Camila podchodzi i przytulamy się na przywitanie.
- Jest.... dobrze. - mamroczę . Patrzę na Stevena. Wydaje się być taki sam jak kiedyś, jakby nic się nie stało. Może wie, że potrzebuję teraz wsparcia, a nie kolejnych kłótni. W każdym razie jestem mu za to wdzięczna.
- Cześć. - mówi i podchodzi się przywitać. Jednak nie wita się z Davidem. Uraz pozostał mimo wszystko.

Stroję na korytarzu. Zegar tyka : pik pak pik pak . Mijają sekundy, a dla mnie godziny. Chodzę tam i z powrotem. Nie mogę usiedzieć na miejscu, jestem zbyt zdenerwowana. Znowu zobaczę się z ojcem, znowu wszystko wróci, znowu będę musiała zmierzyć się z moimi słabościami, które przez cały czas od śmierci mamy starałam się ukryć sztucznym uśmiechem i udawaną obojętnością.
- Może jednak usiądziesz na chwilę. - Camila patrzy na mnie z troską.
- Nie mogę......
- Ej. Jestem tu - David podchodzi do mnie i ściska mocno moje dłonie w swoich - wszyscy tu jesteśmy. - Dodaje mi na chwilę trochę otuchy, ale i tak zaraz zaczynam od nowa chodzić po korytarzu.
- Nic nie poradzisz, lepiej usiądź. - mówi Camila a David siada koło niej.

~Steven~

- Nic nie poradzisz, lepiej usiądź. - mówi Camila a David siada koło niej.
Nadal nie rozumiem jak taka dziewczyna jak Kristen może być z takim.......
Ugh... Steven opanuj się ! Kristen potrzebuje teraz spokoju, potrzebuje przyjaciół .
Właśnie... przyjaciół. Nie jestem nikim więcej, choćbym ogromnie chciał. Nie potrafię tego zaakceptować. Może miłość przyjdzie z czasem? Może Kristen to nie miłość, a raczej zauroczenie? Nie wiem.
W każdym razie dobrze, że Camila siedzi pomiędzy mną a tym kretynem, bo przysięgam - nie wytrzymałbym jego towarzystwa łagodnie mówiąc.
Patrzę ukradkiem na rękę Davida - spod luźnej koszulki, na prawym przedramieniu ma przepaskę. Dziwne. Jakby się przypatrzeć - na krawędzi niebieskiej przepaski jest plama...... krwi ? Tak. To na pewno krew.
- Coś nie tak Steve ? - zauważył mój wzrok. I jakim prawem mówi do mnie Steve ?! Jednak zostało w nim trochę starego Davida - cynicznego, lekceważącego innych faceta.
- Nic. Zupełnie nic.

~Kristen~

Po chwili ogromne drewniane drzwi do sali rozpraw się otwierają.
- Pani Kristen High proszona na salę !
O Boże. To ja ! Biorę głęboki wdech i próbuję przybrać postać nieugiętej, pewnej siebie kobiety.
Wchodzę na salę rozpraw.

Po 2 godzinach jest już po wszystkim. Ojciec został skazany na 5 lat pozbawienia. 5 lat. Tylko tyle za zabójstwo człowieka. Co prawda jak powiedział sędzia popełnione w afekcie i pod wpływem alkoholu , ale i tak uważam, że to nie wystarczające. Po 5 latach ojciec znów wyjdzie na wolnośc, a mama już z grobu nie wstanie. Życie jest nie fair. Głupia. Powinnam już się do tego przecież przyzwyczaić.

Podczas drogi powrotnej nikt nie zadaje pytań, nikt nic nie mówi. Panuje niezręczna cisza, którą w końcu przerywa zdecydowany, ale spokojny głos Stevena:
- Chodźmy może na shake'a , co ?
- Waniliowego ? - specjalnie dodaje David. Wie, że to mój ulubiony smak.
- No a jak inaczej?
- Kristen, co ty na to ? - Camila również mnie nakłania.
- No dobrze dobrze, ale ty stawiasz !
- No ej ! - Camila udaje obrażoną, a reszta zaczyna się śmiać. Potem rozmowa schodzi na dyskutowaniu o niewielkich dochodach Camili, której nie stać nawet na shake'a , później gadamy o jakichś jednorożcach i świetnych miejscach na spędzenie następnych wakacji. Tyle niby głupich tematów, a potrafiłam chociaż na chwilę zapomnieć, że w ogóle mam jakiekolwiek problemy.

Zbliżają się święta, więc większość sklepów jest już przystrojona. Tak samo jest z kawiarenką, do której przyśliśmy.
- No Camila.
- Co?
- No stawiasz przecież ! - zaczynam do Cam, która wkońcu się poddaje i kupuje nam wszystkim shake'i.

Południe spędzamy w kawiarni, po czym Steven idzie na basen, a Camila odwiedzić ciotkę.
Stoimy teraz z Davidem przed kawiarnią.
- Dzisiaj już raczej nocuję u siebie. - mówię, wspominając ostatnią noc u Davida. - Ale u ciebie też było miło. - dodaję i uśmiecham się do niego szeroko. Odwzajemnia to również uśmiechem. Patrzymy na siebie chwilę, po czym dostrzegam na jego przedramieniu jakiś kawałek materiału owiniętego mocno wokół ręki.
- Co to jest?  - pytam.
- A to... - David wydaje się być zaskoczony moim pytaniem. - zacząłem od jakiegoś czasu chodzić na.... karate. Tak.... Szkoła nazywa się........"Samurai". I mamy takie specjalne przepaski . Moja grupa ma kolor niebieski, więc moja przepaska jest niebieska.
- Ooo . Nic nie mówiłeś.
- Tak jakoś wyszło....
- Dobra nie ważne. Mam nadzieję, że kiedyś zabierzesz mnie na swoje lekcje. Chcę zobaczyć jak "walczysz" haha . - poklepuję Davida po ramieniu.
- Haha, no pewnie. I zapraszam cię, jakbyś kiedyś jescze nie miała gdzie spać - służę.
- Ależ dziękuję bardzo. - zaczynamy się śmiać z "wyrafinowania" naszej rozmowy.
Pamiętam dokładnie wczorajszy dzień - siedzimy wieczorem w parku, oglądamy gwiazdy, nagle dostaję sms-a od Mary....  Mary! O Boże kompletnie o niej zapomniałam !
- Muszę już iść . Mary się pewnie martwi. - rzucam i zanim David zdąży mi odpowiedzieć, mnie już nie ma.

- Już jestem ! - dyszę, wchodząc do mieszkania. - Mary ? - pytam, bo nigdzie jej nie widzę. - Maaaaaryyyy ! - wchodzę do jej sypialni - Mary jeste.... - O BOŻE.
Mary leży w swoim łóżku...... ale nie sama. Dr Duncan , czyli Billy leży obok niej, obejmując ją ręką.
Mary patrzy na mnie ze wściekiem wymalowanym na twarzy. Za to Billy jest czerwony jak burak, wyraźnie zaskoczony moją nagłą wizytą.
- O Boże. - ukradkowo szepnęłam.
Dalej stoję jak wryta. Przynajmniej już wiem na pewno, że to nie tylko kolega.
- Przepraszam ! - dodaję szybko i wychodzę.

Wybiegam przed kamienicę totalnie zażenowana. Czuję, że moją twarz pokrywa silny rumieniec. W sumie - nie ma się co dziwić. Wdycham rześkie popołudniowe powietrze. Jest listopad - dzień coraz krótszy, więc teraz słońce zajdzie za jakieś 3 godziny. Jest już trochę ciemno. Mam ochotę na spacer. Idę przez park, rozkoszując się widokiem wszystkiego, co widzę, choć chodziłam tędy już milion razy. Słyszę jakieś krzyki w oddali .
- Mówię dawaj to, bo cie zabije starucho !!!
- Ale ja nie mam żadnych pieniędzy, naprawdę !
- Jasne jasne! - jeden z facetów zaczyna targać babcią, a ona krzyczy i usiłuje się uwolnić, za co dostaje silnego kopniaka w brzuch. Nie mogę na to patrzeć !
Zbiry napastują biedną staruszkę jakieś 70 metrów przede mną. Zaraz zaraz..... To ci sami , co kiedyś zaatakowali mnie i Davida ! Nie pozwolę im krzywdzić niewinnej staruszki. Chwilę się waham.... Jednak mimo całego strachu jaki mnie ogarnia, podbiegam szybko do nich.
- Ej ! Zostawcie ją w spokoju ! - warczę , a jeden osiłek puszczę babcię na chwilę. Ta korzysta z okazji i oddala się niezauważona, bo wszyscy teraz zwrócili się do mnie. To się nazywa wdzięczność. Teraz to dopiero się wpakowałam.
- Proszę proszę, kogo my tu mamy ! Kristen High we własnej osobie. Ślicznie... - Jeden facet zbliża się do mnie ze złośliwym uśmiechem na twarzy. Odruchowo cofam się kilka kroków. SKĄD ON ZNA MOJE IMIĘ ?!
- Nie zbliżaj się do mnie durniu !!! - Krzyczę, co jeszcze bardziej go prowokuje.
- Biedna mała Kristen, i co teraz zrobisz ? Nie ma Turnera, nie ma nikogo. Park jest już pusty. Kto cię obroni ? Hahaha ! - Wszyscy zaczynają się śmiać, a ja coraz bardziej obawiam się o własne życie. - To nawet dobrze, że się spotykamy. Ty możesz zapłacić za Turnera..... własnym życiem ! - Wyciąga z kieszeni nóż i rzuca się w moją stronę. Robię szybki unik i odskakuję na zbocze. Po prawej oni , po lewej zbocze pagórka i  "labirynt" z krzaków wyższych ode mnie co najmniej o głowę.
- Szybko ! - Drze się ten z nożem, a reszta wyciąga swoje "akcesoria" i rusza na mnie.
Nie waham się ani chwili - skaczę w dół i turlam się po zboczu. Kręci mi się w  głowie, ale szybko wstaję. Nogi mi się trzęsą. Patrzę wzwyż. Jeszcze tam stoją. Szybko Kris ! Szybko !
Biegnę ile sił w nogach i wpadam do labiryntu.
- Gdzie mam iść ?!?! Gdzie ?!?! - Krzyczę sama do siebie. Ostatni rzut do tyłu. Już zbiegają z pagórka !!
Przed siebie, tylko szybko !
Biegnę. Co jakiś czas wpadam w ścianę krzaków, po czym lecę dalej.
- Tam jest !! - Głosy za mną są coraz głośniejsze...
Biegnę na oślep, robię kilka zakrętów i...... ślepa uliczka. Jak wtedy, kiedy nas ostatnio zaatakowali....
Nagle głosy ucichły zupełnie. Też jestem cicho. Nie mogę przemówić ani słowa - przerażenie jest zbyt ogromne. Słyszę tylko przyspieszone bicie mojego serca. Cała drżę. Niech ten koszmar się już skończy !
Nagle jakaś ręka wyłania się z krzaków za moimi plecami i chwyta mnie za ramię, wciągając w krzaki. Chciałabym krzyknąć, ale druga ręka zakrywa mi usta.
-Ciii ! Zaraz tu przyjdą, a ty chyba chcesz jeszcze żyć... - szepcze ktoś i na chwilę odkrywa mi usta. Poznaję ten głos. To Max. Co on tu robi ?
- Ale ja ....
- Ciii ! - szepcze znowu i ZNOWU zakrywa mi usta.
Widzę ich. Modlę się w myślach, żeby nas nie znaleźli . Proszę ! Proszę ! Proszę !
- Nie ma jej tu. Uciekła - mówi jakiś mężczyzna, a raczej chłopak ( wygląda na max 18 lat )
- Jak to uciekła ?!?!?! - wścieka się ten pierwszy, który groził mi nożem. Po czym dodaje: - Jeszcze się spotkamy..... a Turner wkońcu zapłaci za swoje... - czyli wtedy się nie przesłyszałam. Kilka dni temu ten fagas wymówił nazwisko Davida, to nie zwidy ! Skąd on go zna ? David na pewno mi nie powie.... Muszę odkryć prawdę na własną rękę....
Odchodzą, a Max odsłania mi buzię. Wychodzimy z krzaków.
- Dziękuję, ale .... skąd ty się tu w ogóle wziąłeś ?!
- Przechodziłem, kiedy usłyszałem jakieś krzyki i potem ciebie turlającą się z pagórka i Rodge..... to znaczy tych gangsterów, którzy cię gonili. Nie mogłem cię przecież zostawić w takiej sytuacji.
- No tak.... co mówiłeś wcześniej?  Coś o jakimś Rodgerze ? Czy jakoś tak. Znasz tych ludzi?
- A nie.... pomyliło mi się. Nie nie, oczywiście, że ich nie znam ! Takich pełno jest w Londynie, powinnaś to wiedzieć.
- Pewnie masz rację.  - Stoimy w ciszy, a ja próbuję sobie poukładać dzisiejsze wrażenia w głowie. Niestety - nadal mętlik.
- Mogę cię odprowadzić do domu ?
- Nie wiesz gdzie mieszkam. Chyba, że zapamiętałeś drogę po jednym razie? - żartuję.
- Pamiętam. Takich rzeczy się nie zapomina. - mówi i uśmiecha się wymownie, a jego oczy błyszczą. Czuję, że muszę odwrócić wzrok, bo jego spojrzenie mnie peszy: tak jakby rozbierał mnie wzrokiem. Kristen - opanuj się kobieto ! Przecież nic się nie dzieje !
- No dobra. - mówię i pozwalam się odprowadzić.
Podczas drogi gadamy o imprezie, którą robi Max.
- Ale jak to jutro? Miało być za tydzień.
- Ale będzie jutro. Za tydzień starzy wracają, bo chcą być w domu na święta, więc muszę zrobić wcześniej, a nie ma co odwlekać, więc impreza będzie jutro.... Przyjdziesz, prawda?
- No nie wiem czy David.....
- No weź !
- Dobra. - dodaję po chwili. To chyba nie ma róźnicy czy jutro, czy za tydzień.
Dochodzimy do kamienicy.
- No to.... cześć i jeszcze raz dziękuję.
- Trzymaj się, kolorowych snów. - mówi i odchodzi, a ja mam wrażenie, że powiedział jeszcze "księżniczko", ale może to tylko moja wyobraźnia.

Mary już śpi (tym razem chyba bez Billy'ego).
Zostaję sama w ciemnym pokoju. Rzucam się na łóźko powalona nadmiarem emocji dzisiejszego dnia. Skąd oni znają Davida? Dlaczego Max pojawił się w sumie znikąd? Nie widziałam go wcześniej w parku.... i średnio wierzę w jego historię..... Dlaczego Steven zachowywał się dzisiaj dziwnie? Miałam wrażenie, że o czymś wie, ale nie wie, jak mi to powiedzieć..... i David. Szkoła karate ? To nie w jego stylu. Znowu nie będę spała. Za dużo pytań, zbyt wiele wątpliwości....

*******************************************************************************************************

"Potrafią nas skłonić, byśmy widzieli to, co chcą, i wierzyli w to, co chcą."

wchodźcie, jak chcecie :
*fbl 
*ask

~!!!~LIEBER AWARD~!!!~

Ogromnie dziękuję Karolci z we-gotta-vibe-you-cant-define i nobodywillloveulikeido za nominację do Lieber Award. Jeszcze jestem lekko w "szoku", no ale .
W każdym razie mam odpowiedzieć na 11 pytań i wybrać 11 osób do nominacji .
+ Nie można nominować bloga, który już Cię nominował.

1.Co skłoniło Cię do pisania opowiadania?
Chciałam stworzyć coś własnego; historię i bohaterów wymyślonych tylko i wyłącznie przeze mnie. Chciałam stworzyć własny świat, w którym (mam nadzieję) przekazuję nieco prawdy o brutalnym życiu i różnych sytuacjach w życiu nastolatków, choć czasami ponosi mnie fantazja, ale przecież o to też chodzi. Zaczęłam pisać i po prostu mnie to wciągnęło. Chciałam coraz więcej i więcej, aż wkońcu mam 18 rozdział, który uważam za dopiero początek. Tak że - pisanie wciąga. Na razie zajmuję się jedną historią, którą chcę się zająć do końca i mam nadzieję, że mi się uda. Wiem, trochę się rozpisałam. Tak dużo piszę jak i mówię, haha. Po prostu nie umiem mówić/pisać zwięźle i nigdy się tego nie nauczę.

2.Co robisz w wolnym czasie ?
Hmmm, to zależy. Teraz jestem np. chora i lubię sobie poczytać książkę lub pisać nowy rozdział na blogspocie. Bardzo polecam : Libba Bray - "Mroczny Sekret", "Zbuntowane Anioły" i "Studnię Wieczności", którą niedawno skończyłam. Zaczęłam też czytać "Scarlett" Barbary Baraldi i wciągnęła mnie strasznie (jestem poza połową i gdy wyłączę komputer z pewnością będę ją czytać dalej) .
A gdy jestem zdrowa lubię spotykać się z przyjaciółmi gdzieś na mieście, chodzić tam, gdzie nas nogi poniosą, a nie , że musimy iść tu , czy tu. Fajnie jest tak spontanicznie spędzać czas, ale nie zawsze. Kiedy jestem sama, lubię posłuchać (moim zdaniem) dobrej muzyki, np. SOAD i na kilka chwil się kompletnie wyłączyć.

3.Co najbardziej w sobie lubisz?
Najbardziej lubię to, że mam poczucie humoru. Wiem, że to brzmi jakbym się przechwalała, ale tak nie jest.xd Potrafię rozładować napięcie (oczywiście nie zawsze, ale czasami) , przez żarty mogę poprawić komuś humor, sama przy okazji też się rozluźniam; więc pamiętajcie : ŚMIECH TO ZDROWIE !!! I życzę Wam , żebyście śmiali się jak najczęściej.


4.Ulubiona piosenka?
Kocham wszystkie piosenki System Of A Down . Ostatnio jakoś najbardziej "Spiders" .Polecam.
Bardzo lubię też kilka piosenek Shinedown i Billy'ego Talent'a .

5.Co denerwuje Cię najbardziej?
-fałsz ludzi wokół mnie
- pustość dzisiejszych nastolatków
-to, że ludzie oceniają innych na podstawie wyglądu itp. zupełnie ich nie znając
-brak szacunku do drugiego człowieka
-szpanowanie na palenie fajek i picia alkoholu przez smarkaczy, bo teraz to jest niedozwolone, a jak skończą 18 lat to już nie będzie żaden szpan i wtedy dadzą sobie spokój lub złapią się za narkotyki, żeby dalej szpanować, choć niektórzy już w wieku 13, 15 lat zaczynają...
- materializm - najważniejsze to mieć fajne, markowe ciuchy , iPhona, czy tableta - reszta świata się nie liczy
- kozactwo
- nieszczerość
i tak można wymieniać w nieskończoność.

6.Czego nie lubisz w swoim charakterze?
- braku pewności siebie w niektórych sytuacjach
- braku asertywności , ale już nad tym pracuję xd

7.Wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia?
Nie.

8.Fajki dla szpanu. Co sądzisz?
W pytaniu nr 5 napisałam, ale powtórzę.
TO JEST ŻAŁOSNE - CZYSTA GŁUPOTA LUDZKA I PRAGNIENIE POPULARNOŚCI.
AMEN.

9. Masz jakąś rzecz, która przynosci Ci szczęście?
Nie wierzę w talizmany. Sami pracujemy na swoje szczęście.

10.Czym według Ciebie jest szczęscie?
Szczęście to taki moment w życiu, kiedy wydaje się nam, że mamy już wszystko i może być tylko lepiej.

11.Ulubiona książka?
Jest kilka:
- Libba Bray : "Mroczny Sekret","Zbuntowane Anioły" i "Studnia Wieczności", którą niedawno skończyłam
- Barbara Baraldi: "Scarlett" - aktualnie czytam, ale już jest ulubiona xd
Polecam.

Ososby nominowane przeze mnie do LIEBER AWARD  :
And I promise you, I will always believe
I'll take you to another world
Life is just a dreams
Don't wanna be without you
I want feel you love
Stop the tape and rewind
Dreaming about UK
Run For Your Life
if we could only turn back time
Ocal mnie od zapomnienia
Forever Young
brawo dla Was : )


* Tu pytania ode mnie dla nominowanych (na które musicie odpowiedzieć i potem sami wybieracie nominowane przez siebie osoby do Lieber Award i piszecie własne 11 pytań : )  ):
1.Dlaczego piszesz opowiadanie?
2.Co Ci daje pisanie?
3.Wierzysz w istnienie Boga? Jeśli tak/nie - dlaczego?
4.Wg Ciebie, jaką osobą jesteś?
5.Ulubiony rodzaj muzyki i ulubiona piosenka.
6.Sądzisz, że można kochać tylko jedną osobę przez całe życie?
7.Jesteś raczej osobą modną, czy nowe trendy są Ci raczej obojętne?
8.Wierzysz w cuda?
9.Co sądzisz o zawieraniu znajomości przez internet?
10.Spełniłeś/aś kiedyś jakieś swoje marzenie?
11.Czym dla Ciebie jest szczęście?

niedziela, 18 listopada 2012

Rozdział 18

Budzę się rano pod ciepłym w czerwoną kratkę, ale pierwsze co widzę to ON. David. Podpiera się na lewej ręce i patrzy na mnie.
- David? Dobrze się czujesz? - pytam lekko zdziwiona jego zachowaniem.
- Jak najbardziej.
- To... czemu się mi tak przyglądasz? - lekko parsknęłam śmiechem, mówiąc to.
- Jest wiele powodów...
- Aha ? - przetarłam oczy, żeby się upewnić, czy czasem nie śpię. Jednak nie.
- A więc po pierwsze : bo jesteś piękna , po drugie : bo cię kocham i po trzecie: bo słodko wyglądasz jak śpisz. - czuję, że robię się czerwona, David to zauważa, ale tylko się uśmiecha. Robią mu się wtedy takie maluteńkie dołeczki w policzkach, które po prostu KOCHAM . Bez zastanowienie przykładam dłonie po obu stronach jego twarzy, robiąc mu "puci puci" i uśmiechając się od ucha do ucha. Mina Davida wtedy - bezcenne. Nie spodziewał się biedaczek i tylko patrzy na mnie jak na lekko opętaną ? Haha. Często tak mam - robię coś, co nagle sobie wymyślę, nikomu nie tłumacząc dlaczego.
- Jakiś ty kochany ! - mówię  ze  sztuczną słodyczą , dalej robiąc "puci puci" . W tym momencie David strzelił facepalm i zaczął się śmiać.
- Jednak za dużo wczoraj wypiłaś. - przyznaje wkońcu
- JA ?! A kto przepraszam bardzo TO WSZYSTKO wymyślił ?
- No ja..
- No właśnie.
- Ale m.in. za to mnie kochasz.
- No właśnie.
- No właśnie. - David patrzy na mnie wyczekująco.
- No kochany jesteś no ! Nic na to nie poradzę ! - śmieję się - Chodź tu.
- Nie. To ty chodź tu. - mówi, więc przybliżam się na drugą część kanapy i siadam mu na kolanach. David przytula mnie mocno i całuje w policzek. Trwamy tak jakiś czas.
- Ej...
- Hm ?
- Czyli ty całą noc byłeś tu ze mną ? - pytam.
- Tak. - mówi, a ja jeszcze bardziej się uśmiecham. - A co ?
- Nic. To takie słodkie. *puci puci*
- Coś czuję, że policzki mi odpadną no ale trudno. - mówi David nieco zmienionym głosem, gdyż "lekko" wygięłam mu twarz. Kiedy przestaję, patrzy się na mnie zaciekle i już wiem co to znaczy. Prubuję szybko wstać, ale trzyma mnie mocno.
- Haha, nie uciekniesz kochana !
- Puść mnie ! Ahahahahhahahahahhaha ! - ŁAS KO TKI !
- To za moje "puci puci" !!
- Błagam DOOOŚĆ ! Ahahahahahahha - śmieję się do łez. - Jeśli mnie nie puścisz, to kto zrobi śniadanie ?
- Hmmm.... - na chwile przestaje mnie łaskotać. - Masz rację. W takim razie zrób śniadanie, a potem dokończę cię łaskotać, jeśli jeszcze raz zrobisz mi "puci puci" ,dobrze?
- Hahaha, dobrze dobrze. - Idę do kuchni. Wyciągnęłam już chleb, masło i jakąś szynkę. Robię kanapki. Odwracam się do tyłu i nie dostrzegam Davida.
- Buuu ! - David "wyłania się" zza zasłony i staje tuż za mną, obejmując mnie od tyłu. - Tęskniłaś? - całuje mnie w kark, co wywołuje łaskotki.
- Widziałam cię aż sekundę temu. Eii ! Łaskoczesz mnie.
- O to chodzi.
- Ale nie dam rady tam robić kanapek.
- To ja zrobię . - jego szczerość wypowiedzi jest rozbrajająca. - A ty poczytaj sobie gazetę. Sprzed kilku dni, ale jest.
Biorę do jednej ręki kubek z kawą, a do drugiej pismo.

"Kilka dni temu nieopodal parku znaleziono ciało 25 letniego mężczyzny. Sprawca uderzył ofiarę w tył głowy z dużą siłą. Bob L. zmarł na skutek krwotoku wewnętrznego wywołanego rozległym pęknięciem czaszki. pozostawiony bez pomocy zmarł."

Upuszczam kubek na ziemię. Tłucze się z ogromnym hałasem, a ja nieruchomieję.
- Co się stało ? Kristen ? Halooo ! - David lekko mną potrząsa . Odzyskuję świadomość.
- Czytaj. - mówię i podaję mu gazetę.
- Morderstwo kryminalisty. Kilka dni temu nieopodal.... Zaraz. Niee.
- Tak. To ON . Jeden z tych, którzy nas zaatakowali, pamiętasz?
- Londyn to nie wieś, może chodzić o kogokolwiek.
- Ale poniżej jest zdjęcie. Byliśmy tam wtedy ! Ale złożyłam już zeznania.
- Co ?
- Byłam na policji i opowiedziałam jak było i że musiałam się bronić.
- Po co to zrobiłaś ?
- Jak to po co ? Żeby nie mieć problemów.
- Teraz to dopiero będziesz miała problemy . Z psami - wypluwa to słowo - się nie zadziera.
Jestem nieco zbita z tropu. Skąd u Davida taka nienawiść do policji? Przecież już nie ma tzw. " konfliktu z prawem " , skończyły się ustawki,  złe (lekko mówiąc) towarzystwo, zakłady itp. David widzi moje zmieszanie i po chwili dodaje:
- Przepraszam. Niepowinienem tak.. - nie patrzy mi w oczy... coś jest nie tak. - Ale nie ważne. Pogadamy o tym później, bo się spóźnimy. - na pewno dokończymy tą rozmowę, nie odpuszczę.
- Spóźnimy? Na co ?
- Dziś jest 19-sty. - O BOŻE !!!! KOMPLETNIE ZAPOMNIAŁAM !!! Dzisiaj jest 19-sty - ROZPRAWA . Rozprawa mojego ojca. W jednym momencie wspomnienia wracają. Mrugam oczami, żeby powstrzymać łzy. Biorę głębszy wdech . Pamiętasz co obiecywałaś? Wytrwasz ! Ok. Opanowałam się.
- Tak..... - mamroczę i zjadam jedną kanapkę. David też. - Pójdę się ubrać.
- Ok.
Energicznie wbiegam do pokoju i ubieram się. Teraz łazienka. Oczy. Usta. Błyszczyk. Gdzie jest błyszczyk ?! A mam. Ok. Strasznie się denerwuję. Czuję, że zaraz zemdleję. Słabo mi. Zlatuję szybko na dół. David stoi przy drzwiach.
- Poczekasz tu na mnie? - pytam.
- Nie.
- Jak to nie ?
- Idę z tobą. - nie powiedział nic więcej, a ja po raz kolejny poczułam, że jeszcze mam jakąś bliską osobę na tym okrutnym świecie.

**********************************************************************************************************************

"Musisz być szalona, jeśli sądzisz, że pozwolę ci iść beze mnie." ~ Kartik

sobota, 3 listopada 2012

Rozdział 17

- To co robimy? - pyta David.
- Nie wiem, ale jestem straaasznie głodna.
- Czekaj, zaraz coś przyniosę. - Mówi David i wychodzi z pokoju, a ja rozsiadam się na łóżku i oglądam pokój. Już raz tu byłam, ale teraz mogę się wszystkiemu lepiej przyjrzeć. Patrzę na zdjęcia koszykarzy. Są tu chyba wszyscy : Joe Alexander, Tony Allen, Tom Chambers, Sam Cassell, Dany Ainge  i inni. Patrzę dalej. Chcę go TU znaleźć, nooo. Gdzie on jest ? O ! Mam ! Kevin Garnett - mój ulubiony koszykarz znajduje się dokładnie na samym środku wśród wszystkich zdjęć. Przypadek ?

HAU HAU ! HAU !

Do pokoju wpada "mały" piesek.
- Macho ! Chodź do mnie  ! - Macho wskakuje na łóżko i podchodzi do mnie, nosem podnosząc moją dłoń, żebym go pogłaskała.  - Ale wyrosłeś ! Haha ! - głaszczę Macho po głowie, po czym pies kładzie się na plecach, więc drapię go po brzuchu. Chyba to lubi.
- Machooo ! - David woła psa. - A tu jesteś ! - mówi, wchodząc do pokoju. - Jeszcze nie zalizał cię na śmierć ? - pyta mnie, śmiejąc się.
- ledwo się trzymam, ale przeżyłam, haha.
- Przyniosłem ci kanapki. - mówi i siada obok mnie na łóżku, kładąc talerz z kanapkami obok.
- Mmmm...  dzięki. - całuję Davida w policzek.
- Spoko. Tylko uwarzaj, bo zaraz te kanapki mogą zniknąć.
- Yyyy... co ?
- Macho lubi jeść.
Popatrzyłam na psa. Jego ogromne śłepia wgapione były w moją małą kanapkę. Macho wywiera na mnie presję. Jest taki słoodki.
- Masz tu. - mówię i daję psu kawałek szynki. David patrzy na mnie z politowaniem. - No co ?
- Ale się dałąś wyrolować, haha . Jadł już dzisiaj z 5 razy jak nie więcej.
- Wiem... ale tak się patrzył na tą kanapkę !
- Hahaha, z pewnością, to jego ulubiona szynka . - śmiejemy się oboje. - Kristen . Moja mama została po godzinach, Samanta jest u koleżanki.... - o Boże... CO ON CHCE POWIEDZIEĆ ?! - więc pomyślałem...... - Nie ! Nie ! Nie ! - że moglibyśmy..... - Niech on TEGO nie powie ! Błagam ! To jeszcze przecież za wcześnie, ja nie mogę.. -  zrobić taki mały "melanż". - odetchnęłam z ulgą. - No chyba że nie chcesz...
- Nie ! Jestem za.  Zróbmy imprezę ! - uśmiecham się szeroko. Jest już trochę za późno na "melanż", ale może być fajnie.
-To poczekaj tutaj, ja lecę kupić jakieś picie do sklepu i zaraz wrócę !
- Ok.
David wybiegł trochę jak oparzony.
Rozłożyłam się na łóżku i patrzyłam na sufit, bawiąc się włosami.
David ciągle nie wraca.... wydaje mi się, że czekam wieczność.
SMS.

Od David:
Będę za 20 minut.

No jaaa ! Czemu ja mam tyle czekać !?!? Ughh...
- No widzisz Macho, tak to właśnie jest z facetami. Nigdy ich nie ma, kiedy są potrzebni. - pies patrzy na mnie ze zdziwieniem. - oczywiście wszyscy oprócz ciebie. - śmieję się, a pies macha ogonem.
Czuję, że muszę iść do łazienki za potrzebą.
Wychodzę z pokoju na korytarz. Już miałam otworzyć drzwi do łazienki, kiedy usłyszałam trzask. Znieruchomiałam i nasłuchiwałam . Teraz zaczęła grać muzyka. O co chodzi ? Muzyka dobiega z dołu . Tam było ciemno. Wzięłam miotłę, która leżała przy ścianie. W razie czego muszę się przecież czymś bronić, nie ?

Dobra. Schodzę na dół.

Opieram się plecami o ścianę, za którą słychać muzykę. Ściskam miotłę z całych sił w rękach.
Boże, odwagi !
Głęboki wdech..... i.... ok.
Wyskakuję zza rogu .

Wow.  Wypuszczam miotłę z rąk. W salonie palą się świeczki. Wszędzie.
Byłam w szoku.

- Podoba ci się ? - David wychodzi zza kanapy.
- To jest..... piękne, ale... z jakiej to okazji?
- Nie pamiętasz? Chociaż ostatnio tyle się działo...  Dzisiaj obchodzimy naszą miesięcznicę ! - Miesięcznicę? ... A tak ! Dziś jest 18.10 ! JAKIM CUDEM MOGŁAM ZAPOMNIEĆ ?!
Uśmiecham się do Davida, a on podchodzi do mnie i zaczynamy tańczyć. Generalnie nie lubię wolnych tańców, ale dla niego zrobiłabym wszystko... no prawie wszystko.
Właśnie nadepnęłam mu na palec.
- Przepraszam !
- Przyzwyczaiłem się .
 - Ej ! - mówię i dźgam Davida w bok, gdyż do brzucha nie mogę się dostać, bo między nami nie ma żadnej odległości.
Ciągle patrzę pod nogi, żeby go znowu nie podeptać.
- Ej ej ej ! Moje oczy są wyżej. - szepcze, a ja podnoszę wzrok.
- Jakie ty masz piękne oczy.. - ups. Czy ja powiedziałam to na głos ? !
- Po mamie. - cicho się śmieję. - Ogólnie mam bardzo ładnych rodziców, dlatego tak bosko wyglądam.
- Hahaha, może coś w tym jest. - śmiejemy się oboje. Kocham to jego poczucie humoru, choć czasami uktywnia się w niewłaściwych momentach.
Opieram głowę na jego ramieniu i zamykam oczy. Słyszę przyspieszone bicie mojego serca. Oby David tego niezauważył...
- Spokojnie.. - mówi. - Patrz. - I na chwilę przestaliśmy tańczyć, a David wziął moją dłoń i przyłożył do swojego serca.
- Strasznie szybko bije...
- Tak jak twoje. A wiesz czemu ?
- Czemu?
- Bo bardzo cię kocham. - Patrzymy sobie w oczy, nic więcej nie mówiąc. Nie trzeba nic więcej . Trzy słowa wystarczyły zupełnie.. mi na pewno....
Po chwili wracamy do tańca. Teraz idzie mi o niebo lepiej.
- Możesz zostać nauczycielem.
- Taa.. Módl się żeby nie ! Szkoła to wystarczająca męka.
- Ale nie mówmy teraz o  tym. - piosenka się kończy.
- Dziękuję madam . - David kłania się śmiesznie.
- Jeśli jeszcze kiedyś zechce pan być przeze mnie podeptany, służę . - odpowiadam "gustownie".
David odchodzi do stolika i wraca z dwoma kieliszkami i butelką czerwonego wina.
- Mark West, twoje ulubione.  - niby to tylko detale : jakie lubię wino, ulubiony kolor, ulubiona potrawa; ale to bardzo miłe, kiedy ktoś o tym pamięta.
- Ciągle mnie zaskakujesz.
- I za to mnie kochasz. - David nalewa do kieliszków wino i podaje mi jeden.
- Dziękuję.
- Wznieśmy toast.
- No dobrze.
- Za miesięcznicę. Za wszystkie wspólnie spędzone chwile. Za przeszłość i przyszłość, której jeszcze nie znamy.
- I za Macho ! - dodaję , śmiejąc się.
- I za Macho ! Haha. - stukamy się kieliszkami i wypijamy alkohol.
- I co teraz ? - pytam.
- Może jakiś film pod ciepłym kocem ze mną obok i winem ? Wiem wiem, bardzo kuszące. - David się śmieje.
- Hmm... całkiem fajny pomysł.  Co będziemy oglądać?
- Zobaczysz.
- Dobra, zdaję się na ciebie. Oby to było coś naprawdę fajnego.
- Musi być , wkońcu ja wybierałem !
- Haha, no to ok.
Siadam na kanapie, a obok mnie David. Wino leży przed nami na stole. Biorę koc.
- Daj mi trochę ! - "krzyczy" David.
- Nie !
- No żal.
- Hahaha. No masz trochę. - śmieję się i daję mu połowę.
Siedzimy pod kocem, oglądając (jak się okazało) horror. Jest na prawdę świetnie. Najlepszy dzień mojego życia. Rozmawiamy, śmiejemy się, pijemy Mark West'a . Pięknie. Po prostu pięknie. Jestem trochę senna.. Przytulam się do Davida i powoli zasypiam.
- Dobranoc skarbie .- mówi.
- Dobranoc. - mówię i zasypiam.

**************************************************************************************************************

"Nieszczęście człowieka wynika z tego, że nie potrafi zaakceptować swojej kasty, swojego losu."