Translate

sobota, 3 listopada 2012

Rozdział 17

- To co robimy? - pyta David.
- Nie wiem, ale jestem straaasznie głodna.
- Czekaj, zaraz coś przyniosę. - Mówi David i wychodzi z pokoju, a ja rozsiadam się na łóżku i oglądam pokój. Już raz tu byłam, ale teraz mogę się wszystkiemu lepiej przyjrzeć. Patrzę na zdjęcia koszykarzy. Są tu chyba wszyscy : Joe Alexander, Tony Allen, Tom Chambers, Sam Cassell, Dany Ainge  i inni. Patrzę dalej. Chcę go TU znaleźć, nooo. Gdzie on jest ? O ! Mam ! Kevin Garnett - mój ulubiony koszykarz znajduje się dokładnie na samym środku wśród wszystkich zdjęć. Przypadek ?

HAU HAU ! HAU !

Do pokoju wpada "mały" piesek.
- Macho ! Chodź do mnie  ! - Macho wskakuje na łóżko i podchodzi do mnie, nosem podnosząc moją dłoń, żebym go pogłaskała.  - Ale wyrosłeś ! Haha ! - głaszczę Macho po głowie, po czym pies kładzie się na plecach, więc drapię go po brzuchu. Chyba to lubi.
- Machooo ! - David woła psa. - A tu jesteś ! - mówi, wchodząc do pokoju. - Jeszcze nie zalizał cię na śmierć ? - pyta mnie, śmiejąc się.
- ledwo się trzymam, ale przeżyłam, haha.
- Przyniosłem ci kanapki. - mówi i siada obok mnie na łóżku, kładąc talerz z kanapkami obok.
- Mmmm...  dzięki. - całuję Davida w policzek.
- Spoko. Tylko uwarzaj, bo zaraz te kanapki mogą zniknąć.
- Yyyy... co ?
- Macho lubi jeść.
Popatrzyłam na psa. Jego ogromne śłepia wgapione były w moją małą kanapkę. Macho wywiera na mnie presję. Jest taki słoodki.
- Masz tu. - mówię i daję psu kawałek szynki. David patrzy na mnie z politowaniem. - No co ?
- Ale się dałąś wyrolować, haha . Jadł już dzisiaj z 5 razy jak nie więcej.
- Wiem... ale tak się patrzył na tą kanapkę !
- Hahaha, z pewnością, to jego ulubiona szynka . - śmiejemy się oboje. - Kristen . Moja mama została po godzinach, Samanta jest u koleżanki.... - o Boże... CO ON CHCE POWIEDZIEĆ ?! - więc pomyślałem...... - Nie ! Nie ! Nie ! - że moglibyśmy..... - Niech on TEGO nie powie ! Błagam ! To jeszcze przecież za wcześnie, ja nie mogę.. -  zrobić taki mały "melanż". - odetchnęłam z ulgą. - No chyba że nie chcesz...
- Nie ! Jestem za.  Zróbmy imprezę ! - uśmiecham się szeroko. Jest już trochę za późno na "melanż", ale może być fajnie.
-To poczekaj tutaj, ja lecę kupić jakieś picie do sklepu i zaraz wrócę !
- Ok.
David wybiegł trochę jak oparzony.
Rozłożyłam się na łóżku i patrzyłam na sufit, bawiąc się włosami.
David ciągle nie wraca.... wydaje mi się, że czekam wieczność.
SMS.

Od David:
Będę za 20 minut.

No jaaa ! Czemu ja mam tyle czekać !?!? Ughh...
- No widzisz Macho, tak to właśnie jest z facetami. Nigdy ich nie ma, kiedy są potrzebni. - pies patrzy na mnie ze zdziwieniem. - oczywiście wszyscy oprócz ciebie. - śmieję się, a pies macha ogonem.
Czuję, że muszę iść do łazienki za potrzebą.
Wychodzę z pokoju na korytarz. Już miałam otworzyć drzwi do łazienki, kiedy usłyszałam trzask. Znieruchomiałam i nasłuchiwałam . Teraz zaczęła grać muzyka. O co chodzi ? Muzyka dobiega z dołu . Tam było ciemno. Wzięłam miotłę, która leżała przy ścianie. W razie czego muszę się przecież czymś bronić, nie ?

Dobra. Schodzę na dół.

Opieram się plecami o ścianę, za którą słychać muzykę. Ściskam miotłę z całych sił w rękach.
Boże, odwagi !
Głęboki wdech..... i.... ok.
Wyskakuję zza rogu .

Wow.  Wypuszczam miotłę z rąk. W salonie palą się świeczki. Wszędzie.
Byłam w szoku.

- Podoba ci się ? - David wychodzi zza kanapy.
- To jest..... piękne, ale... z jakiej to okazji?
- Nie pamiętasz? Chociaż ostatnio tyle się działo...  Dzisiaj obchodzimy naszą miesięcznicę ! - Miesięcznicę? ... A tak ! Dziś jest 18.10 ! JAKIM CUDEM MOGŁAM ZAPOMNIEĆ ?!
Uśmiecham się do Davida, a on podchodzi do mnie i zaczynamy tańczyć. Generalnie nie lubię wolnych tańców, ale dla niego zrobiłabym wszystko... no prawie wszystko.
Właśnie nadepnęłam mu na palec.
- Przepraszam !
- Przyzwyczaiłem się .
 - Ej ! - mówię i dźgam Davida w bok, gdyż do brzucha nie mogę się dostać, bo między nami nie ma żadnej odległości.
Ciągle patrzę pod nogi, żeby go znowu nie podeptać.
- Ej ej ej ! Moje oczy są wyżej. - szepcze, a ja podnoszę wzrok.
- Jakie ty masz piękne oczy.. - ups. Czy ja powiedziałam to na głos ? !
- Po mamie. - cicho się śmieję. - Ogólnie mam bardzo ładnych rodziców, dlatego tak bosko wyglądam.
- Hahaha, może coś w tym jest. - śmiejemy się oboje. Kocham to jego poczucie humoru, choć czasami uktywnia się w niewłaściwych momentach.
Opieram głowę na jego ramieniu i zamykam oczy. Słyszę przyspieszone bicie mojego serca. Oby David tego niezauważył...
- Spokojnie.. - mówi. - Patrz. - I na chwilę przestaliśmy tańczyć, a David wziął moją dłoń i przyłożył do swojego serca.
- Strasznie szybko bije...
- Tak jak twoje. A wiesz czemu ?
- Czemu?
- Bo bardzo cię kocham. - Patrzymy sobie w oczy, nic więcej nie mówiąc. Nie trzeba nic więcej . Trzy słowa wystarczyły zupełnie.. mi na pewno....
Po chwili wracamy do tańca. Teraz idzie mi o niebo lepiej.
- Możesz zostać nauczycielem.
- Taa.. Módl się żeby nie ! Szkoła to wystarczająca męka.
- Ale nie mówmy teraz o  tym. - piosenka się kończy.
- Dziękuję madam . - David kłania się śmiesznie.
- Jeśli jeszcze kiedyś zechce pan być przeze mnie podeptany, służę . - odpowiadam "gustownie".
David odchodzi do stolika i wraca z dwoma kieliszkami i butelką czerwonego wina.
- Mark West, twoje ulubione.  - niby to tylko detale : jakie lubię wino, ulubiony kolor, ulubiona potrawa; ale to bardzo miłe, kiedy ktoś o tym pamięta.
- Ciągle mnie zaskakujesz.
- I za to mnie kochasz. - David nalewa do kieliszków wino i podaje mi jeden.
- Dziękuję.
- Wznieśmy toast.
- No dobrze.
- Za miesięcznicę. Za wszystkie wspólnie spędzone chwile. Za przeszłość i przyszłość, której jeszcze nie znamy.
- I za Macho ! - dodaję , śmiejąc się.
- I za Macho ! Haha. - stukamy się kieliszkami i wypijamy alkohol.
- I co teraz ? - pytam.
- Może jakiś film pod ciepłym kocem ze mną obok i winem ? Wiem wiem, bardzo kuszące. - David się śmieje.
- Hmm... całkiem fajny pomysł.  Co będziemy oglądać?
- Zobaczysz.
- Dobra, zdaję się na ciebie. Oby to było coś naprawdę fajnego.
- Musi być , wkońcu ja wybierałem !
- Haha, no to ok.
Siadam na kanapie, a obok mnie David. Wino leży przed nami na stole. Biorę koc.
- Daj mi trochę ! - "krzyczy" David.
- Nie !
- No żal.
- Hahaha. No masz trochę. - śmieję się i daję mu połowę.
Siedzimy pod kocem, oglądając (jak się okazało) horror. Jest na prawdę świetnie. Najlepszy dzień mojego życia. Rozmawiamy, śmiejemy się, pijemy Mark West'a . Pięknie. Po prostu pięknie. Jestem trochę senna.. Przytulam się do Davida i powoli zasypiam.
- Dobranoc skarbie .- mówi.
- Dobranoc. - mówię i zasypiam.

**************************************************************************************************************

"Nieszczęście człowieka wynika z tego, że nie potrafi zaakceptować swojej kasty, swojego losu."



2 komentarze:

  1. Fajne , czekam nn :)
    Zapraszam do mnie i liczę na komentarz (jeśli Cię to uraziło to sorry za spam )lolaa1881.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. dzięki + nie , nie uraziło. nie przejmuję się takimi rzeczami :)

    OdpowiedzUsuń