Translate

środa, 31 października 2012

Rozdział 16

- Gdzieś ty się szlajała ?! Wiesz jak się o ciebie martwiłam ?!
- Jezu, byłam się przejść, wielkie mi co. - nie mam ochoty na dalszą rozmowę.
- Mogłaś chociaż zadzwonić, że będziesz później.
- O K A Y . S P O K O J N I E ! Żyję, tak ? No. Więc się USPOKÓJ.
- Nie mów do mnie w taki sposób.
- mam 17 lat , mogę mówić jak chcę.
- masz 17, a zachowujesz się jak na 5.
- Dobra, weź skończ. - mówię i wchodzę do swojego pokoju, trzaskając drzwiami.
Siedzę jakieś 20 minut, gapiąc się w jakże intrygującą ścianę, wyzbytą od jakichkolwiek obrazków.
Uspokoiłam się już trochę. Teraz sumienie zaczyna się odzywać - muszę przeprosić Mary.
Wychodzę z pokoju. Mary siedzi przy stole zakrywając twarz w dłoniach. Chyba płacze.
- Mary ? - zaczynam, siadając naprzeciwko. Mary odkrywa twarz. Nie płakała, ale niewiele brakuje...
- Tak ?
- Ja.. przepraszam. Nie chciałam tak powiedzieć. Nie chcę się z tobą kłócić. Przepraszam.
- Ja też przepraszam..
- Nie masz za co przecież. To jak... zgoda?
- Dobrze. - Mary lekko się uśmiecha, odwzajemniam to.
Atmosfera trochę się rozluźnia. Popołudnie przebiega bez większych problemów. Dzisiaj ja robię obiad.
Zdaję sobie sprawę, że gotowanie nie jest takie złe. Dawniej gotowała mama....
Ręce zaczynają mi drżeć, a ja muszę powstrzymywać łzy.
- Wszystko ok? - Mary to zauważa..
- T-tak..
KONIEC KRISTEN, KONIEC ! Uśmiech, Kris, uśmiech ! Miałaś się cieszyć ! C I E S Z Y Ć .
Ok. Opanowałam się.
- Dziś będzie kurczak. - Dodaję, śmiejąc się ( moim zdaniem sztucznie )
- Mmmm.... pośpiesz się ! Aha i mam do ciebie pytanie..
- Tak ?
- Nie przeszkadzałoby ci, gdyby przyszedł do mnie dzisiaj kolega?
- Kolega? - mówię, uśmiechając się wymownie.
- Tak, kolega.
- Haha, jaasne.
- No tak ! Weź przestań . Billy pracuje dziś na 1 zmianę i ma wolny wieczór.
- Billy? To ten doktor, u którego byliśmy kiedyś z Davidem ?
- Tak.
- To w takim razie nie będę wam przeszkadzać. Pójdę sobie do kina czy coś. - Trochę ściemniam, ale okoliczności sprzyjają, żebym mogła wkońcu swobodnie wyjść, więc korzystam.
- Nie musisz, ale jakbyś chciała to ...
- Haha, daj spokój. Wiem, że chcecie być sami, nie musisz mi się tłumaczyć. - Puszczam Mary oczko, i nie przestaję się uśmiechać. po moich słowach Mary robi się czerwona. - Oficjalnie nie jesteście razem?
- KRISTEN ! - Krzyczy Mary i rzuca we mnie ścierką, śmiejąc się.
- Hahaha, już idę, BAWCIE SIĘ DOBRZE GOŁĄBECZKI ! Cześć ! - Śmieję się i wychodzę, zostawiając Mary w (mam nadzieję) dobrych rękach.


- Hej skarbie - David siedzi na murze przy wejściu do parku.
- Zejdziesz z tamtąd, czy mam ci pomóc ? - Śmieję się.
- Jeśli byłabyś tak miła, to poproszę. - Niezdarnie wdrapuję się na murek, z czego David się śmieje. Czuję, że zaraz się przewrócę i łapię szybko za rękę Davida. Nie pomogło i oboje spadamy do tyłu na stertę liści.
- Auuua ! - krzyczy David, po czym zaczyna się śmiać.
- Mówiłam, że ci pomogę . - Wystawiam mu język.
- Tak? Dobrze. To teraz ja pomogę tobie wstać ! - Mówi i uśmiecha się złośliwie.
- Niee ! - Krzyczę przez śmiech i zaczynam "uciekać" . David mnie goni. Nie mogę już, nogi mnie cholernie bolą. Zwalniam trochę. Chciałam zakręcić obok drzewa, ale David złapał mnie za rękę, przez co się wywaliłam.
- Auaa ! - Krzyczę, a David kończy się ze śmiechu. - Ale jesteś !
- No co ? Nie podobało ci się ? To możemy biec jeszcze raz ! - Patrzę się na niego "poważnym" wzrokiem, a on siada koło mnie. Udaję obrażoną i odwracam się do niego plecami.  - No ej ! Nie obrażaj się !
- Pff !
- Tak ? Ok. Zaraz pogadamy inaczej. - mówi David i zaczyna mnie łaskotać, że śmieję się aż do łez.
- P-p-p-przestań ! Hahahahaha, błagam ! Hahahaha.
- Już się nie gniewasz ?
- N-niee ! Hahahaha, proszę, hahaha. - nie wytrzymam tego, haha.
- No nie wiem nie wiem..
- N-na p-prawdę ! Hahaha.
- A co dostanę w zamian ? - David uśmiecha się.
- To . - mówię i całuję go w czoło.
- Co to było ?
- No to. Haha - śmieję się, bo wiem, że myślał, że go pocałuję w usta. Teraz to on siedzi "obrażony" - No ej ! - mówię i przytulam go.
- Nie masz nawet siły, żeby mnie dobrze przytulić.
- Teraz lepiej? - pytam i przytulam go mocniej.
- Nie. Pokażę ci , jak się przytula. - i przytulił mnie jeszcze mocniej, przy okazji mógł mnie pocałować . - No. I teraz możemy rozmawiać. - śmiejemy się oboje. - Jak ci minął dzień ?
- Fajnie. Byłam z chłopakami w kinie i...
- Z chłopakami ?
- No z Joshem i Maxem. - David pochmurnieje. - Coś nie tak?
- Nie ufam im.
- Ostatnio nikomu nie ufasz.
- Po prostu się o ciebie troszczę.
- Wiem. Ale na prawdę oni są w porządku !
- Ta....
- Przestań. Nie chcę się z tobą kłócić. - całuję Davida.
- No ok.
- Mam do ciebie pytanie.
- Tak ?
- Chcesz iść ze mną na imprezę do Maxa ?
- Do Maxa ?
- Tak.
- No nie wiem...
- No weź... Polubisz go i przy okazji możemy spędzić razem fajnie czas. No proszę , nooo.
- Bardzo prosisz?
- Tak.
- Przytul mnie jeszcze raz i może się zastanowię. - mówi David, uśmiechając się, a ja go przytulam najlepiej, jak potrafię.
- I jak?
- Idziemy.
- Dziękuję ! Zobaczysz, będzie świetnie !
Jest pełnia. Siedzimy na trawie, wtuleni w siebie. David daje mi swoją bluze, bo widzi, że jest mi zimno.
- Dziękuję, jesteś kochany.
- Wiem. - David uśmiecha się , przytulając mnie znowu.
Oglądamy gwiazdy. Są takie piękne. Nagle widzę spadającą gwiazdę.
- Patrz ! Widziałeś ?!
- Tak. Pomyśl teraz życzenie kochanie.
Zamykam oczy. Wiem, że to wszystko jedna wielka ściema, ale za wszelką cenę chcę wierzyć w moc spadającej gwiazdy. Otwieram oczy.
- I jak ? - pyta David.
- Spełniło się.
- Tak szybko ?
- Tak.
- Co sobie zażyczyłaś ?
- Żeby nasza miłość trwała wiecznie.
- Głuptasie, do tego nie potrzeba spadającej gwiazdy. - David całuje mnie w policzek, uśmiechając się.
Odwzajemniam to również uśmiechem. Siedzimy jeszcze jakiś czas. Jest idealnie. Dawno nie było tak dobrze...
Nagle dostaję smsa. Mary
Od Mary :
Mogłabyś wrócić jutro?  Dzwoniłam do mamy Davida i zgodziła się, żebyś u nich przenocowała. To wyjątkowa sytuacja. Przepraszam cię i proszę nie gniewaj się na mnie. Całuję, Mary xoxo

Uśmiecham się pod nosem. Wiem już że dr. Duncan nie będzie już tylko "kolegą" . Ale to dobrze. Mary jest dobrą kobietą. Nie wiem czemu wcześniej z nikim się  nie związała. Ważne, że teraz ma zajęcie, a ja więcej swobody.

- haha... - śmieję się cicho.
- Co ? - pyta David
- Nie wiem czy wiesz, ale dziś u ciebie nocuję.
- Tak?
- Mary odwiedził "kolega" i zostaje do jutra. Dzwoniła już do twojej mamy i mogę u ciebie spać.
- Nic nie wiedziałem.
- Też się trochę zdziwiłam, haha.
- Ale to bardzo miła niespodzianka, nie sądzisz?
- Haha, może.. - Uśmiecham się . - Może już pójdziemy ? Robi się strasznie zimno ...
- Dobrze , chodźmy.
Wstajemy i zaczynamy powoli iść , rozkoszując się pięknem nocnego Londynu. Może być tylko lepiej.

*****************************************************************************************************************

"Na tych, którzy chcą widzieć, czeka świat. Wydaje mi się, że to o wiele więcej niż porzekadło. I może mam rację. Może to nadzieja."

Z racji tego, że jestem chora powstał ten oto rozdział xd Dzięki , że znajdują się takie osoby, które TO czytają ; ) . 


+ polecam blogspota koleżanki KLIK

1 komentarz:

  1. Super rozdział , wiesz że piszesz wspaniale :) Ciekawe wątki , widać że piszesz z serca i sorkki za powtórki ale nie wiem jak to ująć .Czekam na więcej , aż się nie mogę doczekać . Zapraszam do mnie i licze na szczery komentarz http://lolaa1881.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń