Translate

poniedziałek, 8 października 2012

Rozdział 10

Josh wygląda na "lekko" zszokowanego TYM wszystkim.
- Mieliśmy pogadać wieczorem, ale to nawet lepiej, że cię teraz widzę. 
- Czyli to z nim miałaś się spotkać wieczorem ? - Josh mierzy Davida wzrokiem z... pogardą "?"
- Tak... Ej my już pójdziemy, ok ? - Podchodzę do Davida .
- No... Ok. Ale widzimy się jutro w szkole ! - Josh spogląda na mnie, nie chce mi się iść jutro do szkoły no ale..
- Spoko. - Odpowiadam i razem z Davidem idziemy do wyjścia. Odwracam głowę w tył i widzę, jak Josh patrzy jak odchodzimy.. Ma strasznie zaciśnięte pięści...

Poszliśmy na shake'a , potem trochę połazić jeszcze po mieście i wieczorem do kina na jakiś horror.
Fajny dzień tak wgl, no poza tym, że padł mi telefon.
Wracamy teraz do domu. Jest 11.30 PM. Przechodzimy przez park i potem jakąś ulicą. Hmm... Dziwne.
Zawsze była oświetlona. Pewnie znowu ktoś rozjebał latarnie. To trochę głupie, ale od dziecka nie cierpię ciemności.
- Boisz się ? - Pyta David z szelmowskim uśmiechem.
- Nie........ AAA !!! Jezus Maria !! Co to było ?! słyszałeś to ?! - Cała drżę , a David zaraz skończy się ze śmiechu.
- Ja jebie .. Hahaha ! To tylko puszka, Kris. - Tak, jestem przewrażliwiona, tak boję się ciemności i TAK, NAJCHĘTNIEJ WGL BYM TĘDY NIE SZŁA.
- Ej, spokojnie . Nie czuję ręki ! - Ze strachu za mocno ścisnęłam rękę Davida i dopiero teraz to dostrzegłam. Ok, Kris OGARNIJ SIĘ ! TU NIKOGO NIE MA ! NI-KO-GO !
Biorę głęboki wdech i jeszcze raz i jeszcze. Ok. Trochę mi lepiej.
- Możemy iść dalej ? - Pyta David.
- Tak.
Idziemy dalej. Chyba źle skręciliśmy, bo trafiliśmy do ślepej uliczki. Kurde, trzeba się wracać. Trochę mnie już nogi bolą, no ale trzeba...
Odwracamy się, żeby zawrócić. Na ścianie obok pojawiają się jakieś cienie. Słychać głosy, a raczej pokrzykiwanie i przekleństwa.
- No no no ! Proszę kurwa, kogo my tu mamy ! - Jakieś zbiry. Jest ich czterech. Jeden spity na amen.
David wychodzi przede mnie, osłaniając mnie. Nie wiem co robić, nie mamy dokąd uciec.. Tamci podchodzą coraz bliżej... Zaczynam się bać...
- Odpierdolcie się ! - Woła do nich David.
- E e e ! Chcesz w ryj ?! - Ten pijany wyciąga z kieszeni nóż i podbiega szybko do Davida, omal się nie przewracając. Robi zamach. David szybko się usuwa i wykręca mu ręce, wyrywając nóż, który chowa do kieszeni. Potem odpycha go mocno tak, że tamten się przewraca i nie ma siły się podnieść. Przez chwilę myślałam, że nie żyje, ale raczej nie mógł wstać przez nadmiar procentów.
Jeden z głowy. Pozostaje tamtych trzech. 
- Odwalcie się od nas ! - Krzyczy David. Chciałabym zareagować, ale odebrało mi mowę...
- Oj Turner Turner... Ryj, gówniarzu !  - Skąd oni znają Davida ?!
- Dddavid ską.... - W tym momencie jeden z pozostałych podbiega do mnie . Na szczęście David szybko reaguje i uderza pierwszy. Tamten wstaje i rusza prosto na niego, powalając go na ziemię. David stara się wyrwać, ale nie ma szans... Podbiegają tamci dwaj i zaczynają kopać Davida.. Jeden pluje na niego.
- PRZESTAŃCIE !!! BŁAGAM ! - Krzyczę przez łzy. Nie słuchają. Muszę coś zrobić ! Patrzę dookoła siebie i widzę szklaną butelkę po piwie. Nie ma czasu . Łapię ją szybko i uderzam z całej siły w głowę jednego kolesia. Ten pada na ziemię z wciąż otwartymi oczami. Po chwili wokół niego robi się plama krwi...
- Pożałujesz tego, suko ! - Drą się do mnie - A z tobą Turner się jeszcze policzymy, zobaczysz ! - Uciekają.
Podbiegam do Davida. Boże. Cała twarz zmasakrowana... Rozcięta warga, brew... Podnoszę jego koszulę..
- Auaa ! Ssss ! Cholernie boli ! - David wykrzywia się w bólu. Jest cały zmasakrowany. Na pewno nie da rady iść.
Boże.... Co ja zrobiłam .... Zabiłam człowieka....... Mogę trafić do więzienia, Boże nie !
Nie ma sensu iść dalej. David jest wyczerpany, ja zresztą też... Musimy zostać tutaj.
- Nie pójdziemy dziś dalej. - Mówię.
- Ja...
- Cii .. Nie mów nic, odpocznij trochę.. - David powoli zamyka oczy.
- Przepraszam - Szepta tak, że ledwo usłyszałam.
Znajduję jakiś stary koc  na balkonie parterowym. Chyba nikt się nie obrazi. Przykrywam Davida i siadam obok niego. To tyle co mogę teraz dla niego zrobić.

***********************************************************************************************************

"[...] nie możemy cały czas żyć w świetle. Tyle światła, ile potrafisz, musisz zanieść ze sobą w ciemność."

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz