Translate

niedziela, 21 października 2012

Rozdział 14

Wstałam w południe. Cholernie boli mnie głowa. Przez resztę nocy nie mogłam spać..... Bałam się, że znowu mi się przyśni.... że przyjdzie po mnie.....
Poszłam do kuchni coś zjeść. David musiał iść do szkoły pisać jakiś test. Siadam na krześle i biorę do ręki dzisiejszą gazetę, popijając kawę co jakiś czas.

'TEMAT DNIA :
"MORDERSTWO KRYMINALISTY "
Kilka dni temu nieopodal parku znaleziono ciało 25 letniego mężczyzny. Sprawca uderzył ofiarę w tył głowy z dużą siłą.Bob L. zmarł na skutek krwotoku wewnętrznego wywołanego rozległym pęknięciem czaszki. Pozostawiony bez pomocy zmarł. Udało nam się ustalić, że uczestniczył on w tzw. ulicznych walkach. Policja do dziś nie znalazła sprawcy. Osoby posiadające jakiekolwiek informacje odnośnie sprawcy przestępstwa proszone są o złożenie zeznań na policji. '

- Boże...
To nie może być ten koleś który nas zaatakował, niee....
A jeśli ? ....
To ja go zabiłam......
Ja.......
Odkładam kawę. Jedynym sensownym wyjściem jest złożenie zeznać na policji. Ja się broniłam.... Nie chciałam go przecież zabić....
Dobra. Muszę to zrobić natychmiast. Szybko wpadam do pokoju i ubieram się. Teraz pędzę na komisariat.

Stoję przed budynkiem policji. Biorę głęboki wdech.
OK.
Wchodzę.

Po jakiejś godzinie puszczają mnie wolno. Wszystko wyjaśniłam. Będę musiała uczestniczyć w rozprawie, ale policjant mi uwierzył. Uwierzył, że nie zabiłam celowo. Chyba nawet nie wyglądam na seryjnego zabójcę.
Jest mi teraz lżej. Czuję, że dobrze zrobiłam.

Wracając do domu Davida, dzwoni do mnie Mary.
- Hej Kris, możemy pogadać ?
- Dobrze, słucham ..
- Ale nie przez telefon... Spotkajmy się teraz w parku, dobrze ?
- No... ok. Będę.
- To do zobaczenia za chwilę. Cześć.
Mary była bardzo poważna. Nie wiem, o co może jej chodzić. Coś się stało ? Ktoś znowu umarł ? Będę mieć jeszcze więcej zmartwień ? Obym się myliła.

Mary siedzi na ławce zaczytana w książce.
- Cześć, chciałaś pogadać. - zaczynam, siadając obok.
- Tak.... Posłuchaj.... - Mary odkłada książkę. Wydaje się być trochę zmieszana. Patrzy się gdzieś w dal. - Wpadłam na taki pomysł, żeby.... żebyś przez jakiś czas zamieszkała ze mną. Uważam, że jestem to winna tobie i Susan...... - Nie chcę rozmawiać o mamie..... To jeszcze za wcześnie.... Ale sama propozycja rozbudza gdzieś głęboko małą iskierkę nadziei.
- Mary ..... nie mówmy o TYM.... Ale oczywiście chętnie z tobą zamieszkam. - Staram się uśmiechnąć. Mary odwraca twarz w moją stronę i wzrokiem daje mi do zrozumienia, że mnie rozumie.... że nie muszę przed nią udawać, że jest mi ciężko.... Dobrze jest mieć tą bratnią duszę a takich chwilach....
- Jadłaś coś dzisiaj ? - pyta Mary, słysząc, że burczy mi w brzuchu.
- Nie.. Wypiłam tylko kawę..
- To musimy iść na jakieś porządne śniadanie ! - Mary uśmiecha się szeroko i bierze mnie za rękę.
Wchodzimy do przydrożnej kawiarenki i Mary zamawia dla mnie olbrzymie ciastko, które ma osłodzić moje życie na 5 minut.

*************************************************************************************************************

"Chciałabym, żeby nic z tego nigdy się nie wydarzyło. Żeby nie przytrafiło się mnie, ponieważ okrutnie zawiodłam"

1 komentarz:

  1. Nie można powiedzieć fajne , zaciekawiło mnie ... Jak bedziesz miala czas zapraszam do mnie , czekam na szczery komentarz http://lolaa1881.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń