Translate

środa, 17 października 2012

Rozdział 13

- Jak się pani czuje ? - pyta pielęgniarka w szpitalu.
- A jak mam się czuć ? -odpowiadam opryskliwie, starając się z całych sił, aby się nie rozpłakać. Jednak pielęgniarka nie wydaje się być urażona.
- Za chwilę przyniosę pani śniadanie.
- Nie jestem głodna.
- Musi pani coś jeść. Aha i ma pani gościa.
- Gościa? - Pytam, ale zanim pielęgniarka mi odpowiedziała, do sali wpadł David, przepychając się z jakimś lekarzem.
- Nie może pan tam wejść bez zgody pacjenta ! - napominał doktor.
- Muszę ją zobaczyć ! Pan tego nie rozumie ? - odpowiedział David. Ostatecznie doktor się poddał i odszedł.
David siada koło mojego łóżka na krześle. Patrzymy na siebie dłuższą chwilę, nie mówiąc nic. Nie potrzebne nam słowa, jego oczy mówią wszystko. "przykro mi" , "będzie dobrze" , "nie martw się" , "musisz dalej żyć .... żyć dla mnie" .
Przez kolejne 2 dni David mnie odwiedzał. Czasami przychodził kilka razy dziennie. To było miłe... szczególnie teraz...

Środa - wychodzę ze szpitala. David przyszedł rano i pomógł mi się pakować. Doceniam to, jak on się stara. Gdy wychodzimy ze szpitala próbuję się do niego chociaż uśmiechnąć, ale kiedy to robię dostaję nagłego ataku płaczu...
- Ciii ! Ciii ! Jestem tu. Jestem.
- Wiem. - David przytulił mnie mocno i zaczęliśmy iść powoli do mojego mieszkania.... - Czekaj ! - powiedziałam, gdy byliśmy przed drzwiami. - Ja.... Nie dam rady.... Nie mogę...
- Rozumiem - uciął. - Pójdziemy do mnie. Zrobię ci gorącą herbatę, pooglądamy jakieś filmy. Ok ? - Ulga. Nie mogę teraz TAM wracać, nie po tym, co się stało.
- Ok ... Dziękuję ci.

Obejrzeliśmy już 2 komedie. Nie potrafię się śmiać. Nie umiem . Mimo największych chęci Davida, nic mi nie pomaga. Wciąż wracam myślami do tamtego dnia .....
- Mogę u ciebie przenocować? - pytam niepewnie.
- No jasne ! Możesz spać na moim łóżku, ja prześpię się na kanapie w salonie.
- Nie chciałabym...
- Nie ma sprawy ! Naprawdę . To nic.
- Dziękuję.

Jest 2.00 AM, kiedy David poszedł spać do salonu. Zostałam sama.
Próbuję się zdrzemnąć, jednak mój mózg zaraz eksploduje od nadmiaru myśli...
Wstaję. Nie mogę zasnąć. Wychodzę na balkon. Londyn tętni życiem. Nigdy nie zasypia. Mam wrażenie, jakby ruch na ulicy trwał wiecznie, bez przerwy. Rześkie powietrze lekko owiewa moją twarz. Oddycham głęboko i zamykam oczy... Widzę siebie i mamę, która odprowadza mnie do przedszkola. Widzę jej radość, gdy zdobywam 1 miejsce w konkursie. A potem powraca biała jak papier twarz z wyłupiastymi oczami. Niby patrzą, ale nie widzą. Krew. Wszędzie krew ! Uciekam. Mama goni mnie... "Chodź do mnie...." - szepcze. " Chodź do mnie..."   Nieee ! - krzyczę i upadam, potykając się o jakiś kamień. Odwracam głowę... Mamy tam nie ma.... Potem odwracam się z powrotem do przodu. Aaa ! - Mama klęczy przede mną z opuszczoną głową. Włosy zasłaniają jej twarz... Nagle podnosi głowę i wykrzywia usta w uśmiechu...
" Wrócisz do nas " . Wyciąga do mnie ręce, a ja krzyczę i czuję, że spadam. Tak. Ziemia otworzyła się, a ja bezwładnie poddaję się grawitacji. Mama zostaje na szczycie, śmiejąc się potwornie...
Piekło. Jestem w piekle. Okropne upiory, umęczone dusze...
Śmierć.
Śmierć, która przeraża. Nie jest zwyczajna, ani wyjątkowa. Po prostu straszna.
Nieee !!! - Krzyczę, gdy jakiś kościotrup wciąga mnie do swojego grobu.
Nieeee !!!!!!!
- KRIS ! - To David. Siedzi na łóżku obok mnie i patrzy na mnie z przerażeniem.
Sen.
To był tylko sen......
Popatrzyłam na zegar - 3.15 AM.
- P-przepraszam.... Miałam koszmar... o mamie...
- To był tylko zły sen, nie martw się .- powiedział i przytulił mnie, a ja już nie płakałam. Byłam przerażona i wszystko w pokoju budziło mój strach.
Ciemność.
Cholerny strach przed czymś czego nie ma, a czego najbardziej boi się ludzka dusza.

*****************************************************************************************************************

„Ustanie cichy szloch serc naszych, zdjętych trwogą, Co żyć nie potrafią i umrzeć nie mogą.”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz